Zapraszam na nowy rozdział co weekend!

Jeżeli czytasz zapraszam do polubienia :)) www.facebook.com/PrzekletaPomylka

sobota, 21 września 2013

5. Bo po nocy przychodzi nowy dzień.


   - Gdzie jest moja torba?
   Amelia biegała po swoim pokoju, kiedy wszyscy domownicy smaczne spali w sobotni poranek. Była już spóźniona na trening tańca, a znikająca torba nie ułatwiała jej sprawy. Ruszyła w ostatnie miejsce z nadzieją, że tam ją właśnie odnajdzie.
   - Oddawaj!- Krzyknęła otwierając energiczne drzwi do pokoju Vanessy.
   - Pogrzało cię? Jest weekend!- Odpowiedziała wrogo starając się przebudzić.
   - Gdzie jest moja torba?
   - Jaka torba?
   - Na trening.- Czerwonowłosa była coraz to bardziej poddenerwowana.
   - Nie wiem. Po co mi twoje głupie cekinowe kiecki jak z festiwalu w Rio?
   - Obyś mówiła prawdę.
    Ruda nie miała czasu na przekomarzanie z młodszą. Vanessa zawsze wyśmiewała jej sukienek, więc prawdopodobnie mówiła prawdę. Usiadła na łóżku i starała się wrócić pamięcią do momentu, gdy widziała torbę po raz ostatni. Po turnieju nie przebrała się tylko w stroju wyszła z budynku niosąc ją w ręce, a następnie...
   - Jest w bagażnik!- Krzyknęła i zbiegła szybko po schodach.
   Całkowicie zapomniała, że do domu odwiózł ją ten lekarz. Miała nadzieję, że z łatwością odnajdzie go w miejskim szpitalu. Prawda była taka, że mógł pracować wszędzie.
   Rower wciąż znajdował się pod turniejowym budynkiem, dlatego drogę do celu była zmuszona przebyć pieszo. Na szczęście szpital znajdował się 20 minut od jej domu. Pomyślałam, że spacer z rana dobrze jej zrobi. Po ostatnich wydarzeniach potrzebowała trochę spokoju. Chwyciła do kieszeni za telefon by poinformować trenera, że spóźni się na zajęcia. Wiedziała, że będzie niezadowolony.
    Czerwonowłosa ubrana w szare rurki, koszulkę z nadrukiem, sweterek i sportowe obuwie przemierzała ulicę miasteczka. Mogła delektować się sielankową atmosferą poranka. Większość jeszcze smacznie spała w swoich łóżkach. Tylko nie liczni zdecydowali się na jogging przy świetle wschodzącego słońca. Był już koniec września, a słońce wciąż darzyło ich ciepłymi promykami.
   Po ledwo przespanej nocy Amelia miała mętlik w głowie. Nie potrafiła zmrużyć oka, bo męczyło ją poczucie winy. Pragnęła jak najszybciej wyjaśnić tą sytuację. Nie rozumiała tej całej sprawy z Konradem.
   - Przecież nie mógł tak po prostu wyparować.- Powtarzała sobie w myślach.
   Dzień wcześniej, zaraz po wyjściu z kawiarenki każda z dziewczyn ruszyła w swoją stronę. Spodziewała się, że tak się wszystko potoczy. Nie miała do nich o to żalu, jednak oddalanie się od siebie w takiej sytuacji nie było najlepszym rozwiązaniem. Nie powinny tracić do siebie zaufania.
   Gdy znajdowała się już na parkingu szpitala kamień spadł jej z serca. Dostrzegła znajome auto w którym znajdowała się jej zguba. Ruszyła w kierunku szklanych drzwi, które automatycznie się otwarły. Szpital miał bardzo charakterystyczny zapach, który nie potrafiła opisać. Wnętrze było bardzo nowoczesne. Po prawej stronie znajdował się okrągły punk informacyjny. Zdecydowała się zwrócić do niego, gdyż wolała nie szukać lekarza na własną rękę. Z łatwością mogłaby się zgubić w labiryncie korytarzy i setki pokoi.
   - W czym mogę pomóc?- Spytała młoda recepcjonistka. Miała bardzo ładną urodę. Była mulatką o burzy malutkich brązowych loczków. Przypominała jej brazylijską tancerkę.
   - Szukam...- I nagle w głowie pojawiła się pustka. Starała się przywołać obraz plakietki, którą dostrzegła w samochodzie.- Doktora Kara.
   - Tak się składa, że lekarz kończy za niedługo zmianę. Umówić panią na jutro.
   - Nie trzeba, poczekam na niego tutaj.
   Recepcjonistka przytaknęła głową i wskazała ręką w stronę krzeseł. Na jej twarzy było widać niezadowolenie. Zapewne myślała, że jest jedną z tych które lubią zawracać lekarzom głowę
   Czerwonowłosa siedziała na plastikowym zielony krześle i obserwowała życie szpitala. Przez pierwsze 5 minut nic się nie działo. 2 recepcjonistki tylko plotkowały o koleżance, która wychodzi za mąż nie wiedząc, że ten ją zdradza. Nie chciała podsłuchiwać, ale głosy same niósły się do jej uszu w tej ciszy. Tą całą melancholijność przerwała kobieta, która z krzykiem weszła do szpitala.
   - Ja mam się uspokoić? Sam się uspokój!- krzyczała po mężczyźnie, który trzymał ją pod ramię
    Ledwo potrafiła się poruszać. Robiła malutkie kroczki jakby miała piłkę pomiędzy nogami. Prawdą ręką trzymała się za brzuch
   - Ja rodzę! Rodzę!- Krzyczała coraz głośniej.
   Mulatka podeszła do kobiety i zaprowadziła ją w kierunku sali. Druga recepcjonistka podała mężczyźnie ankietę do wypełnienia. Usiadł zaraz obok Amelki.
   - Wielki dzień, co?
   - Tak, to moje pierwsze. Ogromnie się stresuję.- Odpowiedział bazgrząc po skrawku papieru.
   - Z każdym następny stres będzie mniejszy. Ja przeżyłam już trzy porody.
   Chłopak spojrzał na Amelkę pytająco po czym zorientowała się jak mogło to zabrzmieć
   - Nie moje, mam trójkę rodzeństwa.- sprostowała i zakończyła konwersację.
   Minęło pół godziny, a lekarz wciąż się nie pojawił. W tym czasie dostała z milion wiadomości od trenera. Powoli traciła cierpliwość.
   - Przepraszam, za ile kończy Doktor Kara?- Zaczepiła mulatkę, gdy ta przechodziła obok z papierami.
   - Powinien 20 minut temu. Niech pani tu czeka.
   Miała już dość czekania. Na dodatek krzesła były strasznie niewygodne. Tyłek całkowicie jej zesztywniał. Cieszyła się, że w sali powoli robi się zamieszanie, gdyż zagłuszy to burczenie w brzuchu. Przed wyjściem z domu nic nie zjadła. Planowała wpaść po coś w drodze na trening. Mogła przejść się to kawiarenki w szpitalu, ale bała się, że mienie się z Maksem.
   Po 45 minutach patrzenie na zegar sprawiało, że czas płynął coraz to wolniej. Wskazówki jakby celowo zastygały w bezruchu. Amelka zaczęła kreślić stopą znaki na posadce z kafelek.
   - Widzę, że z kostką już lepiej.
   Usłyszała znajomy męski głos i podniosła głowę.
   - Tak już wszystko w porządku.- Odpowiedziała z uśmiechem.
   - Wiem, że już długo czekasz, ale muszę tylko wypisać się w recepcji. Daj mi 5 sekund.
   Kiwnęła głową i zaczęła odliczać. Wiedziała, że ten trik sprawia, że ludzie działają szybciej. Tym razem celowo starała się podsłuchać rozmowę mężczyzny z mulatką. Po jej oczach widać było, że z nim flirtuje. Niby niewinny uśmieszek, a coś się za nim krył. Nie trudno jej się dziwić. Mężczyzna był na prawdę przystojny.
   - Kim jest ta dziewczyna? Wytrwale tu na ciebie czeka.
   Amelia poczuła wzrok mulatki na sobie.
   - To bratanica.- Można było wyczuć odrobinę zawahania w jego głosie.
   - Nie wiedziałam, że twój brat ma córkę.
   Na to stwierdzenie wzruszył ramionami i wysłał jeden ze swoich uśmiechów
    - To widzimy się na imprezie.- powiedziała zabierając kartkę, na której składał swój podpis sekundę wcześniej.
    - Do zobaczenia.- Pocałował ją w policzek i ruszył w kierunku wyjścia machając Amelce by poszła za nim. Odezwała się dopiero, gdy zbliżali się do auta.
   - Bratanica? serio?- spojrzała na niego pytająco.
   - Czasem plotę głupoty.
   - Mogłeś przedstawić mnie jako koleżankę.
   Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
   - Mogłem, ale w oczach Moniki stałabyś się kimś więcej niż koleżanką. Jak zapewne słyszałaś, uwielbia plotkować.
   Amelka pokiwała tylko głową, bo jej żołądek zdążył odpowiedzieć za nią.
   - Musiałaś długo czekać.- Spojrzał na nią troskliwie, gdy otwierał bagażnik.
    Ostatnio to ona miała kontrolę nad rozmową, tym razem to on przejął pałeczkę.
   - W takim razie zapraszam na śniadanie.- powiedział podając jej torbę.- Ja stawiam.
   - Gdzieś tu musi być haczyk.
   - Jaki haczyk?- odpowiedział jednocześnie otwierając drzwi do auta
   W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła i usiadła na miejscu pasażera obok kierowcy. Wyciągnęła z kieszeni telefon i wystukała na klawiaturze wiadomość do trenera.
   Przepraszam, ale kostka nie daje mi spokoju. Do zobaczenia na następnym treningu.


   Julka z niecierpliwością czekała na sobotę. Dziś miała robić kolejne zdjęcia na swojego bloga. Po przebudzeniu ponownie otworzyła skrzynkę mailową by przeczytać list od redakcji. Jeszcze 2 miesiące dzieliły ją od spełnienia jednego ze swoich marzeń. Nie powiedziała jeszcze o tym nikomu. Rodzice prawdopodobnie dostaliby palpitacji serca, a przyjaciółki miały teraz zawaloną głowę. Gdyby nie ta cała sprawa z imprezą to dawno świętowałyby popijając koktajle. Ogromnie chciała się z kimś podzielić tą nowiną. 
   Chwyciła za ubrania, które ostatnio sama uczyła i założyła je na siebie. Spojrzała w lustro i była ogromnie zadowolona z końcowego efektu. Beżowa spódniczka z wysokim stanie w stylu skater idealnie grała z łososiową koszulą z ćwiekami, które przyszywała pół nocy. Był to jej sposób na zabicie czasu, gdyż nie potrafiła zasnąć. Do całego kompletu dołączyła beżowe czółenka na małym obcasie i bransoletki, które dostała od firmy i jej celem było zareklamowanie ich. By całości dodać uroku swoje blond włosy spięła w kok w nieładzie. 
   Siedziała w kuchni sama zajadając się rogalikiem z czekoladą. Mimo weekendu rodzice byli w pracy i wracali dopiero w południe. Przyzwyczaiła się do samotnych śniadań. Teraz czekała na Zuzkę, która była jej prywatnym fotografem.

~*~

   - To jaki masz plan?- Spytała Zuzka cicho ziewając.
   - Też nie spałaś w nocy?
   - Nie potrafiłam zmrużyć oka z natłoku wszystkich myśli.
   Wszystkie nie wiedziały co o tym myśleć. Bały się, że w końcu zostanie przekroczona granica.
   - Już dochodzimy.- Powiedziała Julka i wskazała palcem na budynek.
   - Ta rudera?
   Przyjaciółka nie była pewna wyboru pleneru. Dziwiła się, że Julia wybrała stary opustoszały budynek. Był jeszcze cały, ale ledwo stał. Okna były powybijane a biała farba powoli już schodziła. W przeszłości musiała być to piękna willa, jednak czas i ludzie zrobili z nią swoje. "Artyści" nielegalnie wyżywali się na budynku pisząc  bezsensowne teksty.
   - Mówisz tak bo nie wiesz co się kryje za nią.- odpowiedziała z entuzjazmem.
   - Myślisz, że to legalne? Tak się włamywać na czyjąś własność? A co jak budynek zawali się na nas?- Zuzka wpadała w coraz większą panikę. Nienawidziła łamać prawa i wychodzić z poza szereg. Wolałaby raczej robić zdjęcia w parku, gdzie nie spotkałoby ją coś niebezpiecznego
   - Nie mów że tchórzysz?- Julka uderzyła ją po przyjacielsku w ramię- Po pierwsze to już do nikogo nie należy, po drugie nie włamujemy się tylko wchodzimy. To nie my wyważyłyśmy bramę a po trzecie nie będziemy wchodzić do budynku. Wyluzuj!- chwyciła przyjaciółkę za rękę i pociągnęła w kierunku willi.
    Z bliska budynek robił wrażenie. Był ogromny. Miał z 3 piętra. Zuzka chwyciła za aparat i zrobiła mu zdjęcie. Akurat udało jej się uchwycić piękne posągi w kształcie aniołów. Na ścianach ostały się jeszcze kawałki złotej farmy. Gdyby nie te graffiti, miejsce miało by zdecydowanie większy urok.
   - Już prawie jesteśmy- Powiedziała Julka, gdy przechodziły między krzakami wysokości 2 metrów.
    Gdy udało im się uwolnić z labiryntu gałęzi obie dziewczyny zaniemówiły. Ich oczom ukazała się piękny ogród. Był zarośnięty, ale to dodawało mu uroku. Ścieżki były wykonane z szarego marmuru i tworzyły labirynt, który prowadził do altanki.
   - Robi wrażenie, nie?- Powiedziała Julka widząc zachwyt w oczach przyjaciółki.
   Altanka miała wejście z czterech stron. Nie była oszklona, ale miała delikatne barierki. Kształtem przypominała kopułę.
   - Do dzieła odpowiedziała.
    Zuzka zazdrościła przyjaciółce odwadze przy pozowaniu. Zawsze wolała stać po drugiej stronie obiektywu, gdyż zawsze się krępowała. Nie potrafiła przyjąć luźniej postawy. Julka wiedziała czego chce. Mówiła przyjaciółce pod jakim kątem ma być zdjęcie, co dokładnie ma się na nim znajdować. Tworzyły idealny team.
   - Myślę, że mamy to!- powiedziała blondynka zeskakując z altanki.- Teraz ty!
   Zuzia zamarła.
   - No idź głupia! Nie krępuj się! Będę ci mówić co i jak.
   Niepewnie podeszła do altanki. Słuchała rad przyjaciółki. Mimo, że zapewniała ją, że wygląda dobrze, nie wierzyła, ale dała się ponieść temu magicznemu miejscu.
   - To jest przepiękne!- Krzyknęła Julka
    Zuzka spojrzała na aparat. Głupio było przyznać się jej samej do tego, że zdjęcie wyglądało świetnie. Zupełnie inaczej niż wyobrażała sobie to w głowie. Stała bokiem, ramię miała lekko przyciągnięte do brody, a włosy lekko powiewały na wietrze. Cała uwaga skupiała się na pięknych zielonych oczach w których było widać coś magicznego. Idealnie komponowały się z tłem.
   Nagle usłyszały że coś poruszyło się w liściach.
   - Wynośmy się stąd.- Powiedziała ze strachem Zuzia.
   - Gdzie jest moja torebka?- Rozglądała się wokół siebie blondynka.
   - Musiałaś zgubić ją po drodze.- Odpowiedziała i pociągnęła przyjaciółkę w stronę krzaków.
   Faktycznie torebka leżała obok posągu.
   - Musiałaś ją tu położyć, gdy przyglądałam się Aniołowi.
   - Możliwe.- Powiedziała Julka z niedowierzaniem bo nie przypominała sobie, aby gdziekolwiek kładła torebkę.

~*~

   - Co ty masz w tej torebce, że tak ci brzeczy?- Spytała Zuzka, gdy wracały już do domu.
   - Nic.- Odpowiedziała mimo iż czuła, że torebka jest cięższa.
   Otwarła ją i zobaczyła coś dziwnego.

 ♥

   Dzień dobry kochanie
   Taką wiadomością została przywitana Madzia, gdy zajrzała na skrzynkę przychodzących smsów. Piotrek pisał do niej na pobudkę każdego dnia i każdego dnia była równie szczęśliwa po przeczytaniu. Po nocnych koszmarach miło było dostać taką wiadomość. 
  Dzień dobry ;* Jakie plany na dzisiaj?
   Odpisała i nie musiała czekać długo na odpowiedź.
   Praca, praca, praca... A co porabia dzisiaj moja mała blondyneczka?
   Nienawidziła gdy ją tak nazywał. Na sobotni dzień nie miała nic konkretnego w planach. Chciała tylko jednego. Pragnęła się z nim spotkać. Rozmawiali już spory kawałek czasu, ale za każdym razem wymyślał wymówki.
    Nic specjalnego :) A może kiedy już nie będziesz tak zapracowany, to znajdziesz chwilę, żeby się ze mną spotkać ;*
    Nie łudziła się, że otrzyma inną odpowiedź niż zwykle. 
   Wiesz, że jestem cały czas zajęty ;c Ale obiecuję, że pewnego dnia się spotkamy
    - Obiecanki cacanki- pomyślała
   Nie poznała nigdy chłopaka, który w tym stopniu by ją rozumiał. Wiedział o niej wszystko. To on pomógł jej najbardziej, gdy mama związała się z nowym mężczyzną. Nie potrafiła przyzwyczaić się do tego, że mogła pokochać kogoś innego niż tatę i to 4 lata po jego śmierci.
   Tylko dlaczego nie chciał się z nią spotkać? Nie chciała w to wierzyć, ale musiał coś przed nią ukrywać. Coś co może zmieniłoby jej uczucia w do niego.


__________________________________________________________________________________


Witam Witam po ogromnie długiej przerwie!
Sama jestem w szoku, że udało mi się ten rozdział napisać i to z taką łatwością.
Ogromnie przepraszam, ale po dwóch wyjazdach dorwało mnie lenistwo i straciłam
całkowitą wenę. Nie wiedziała co i jak mam pisać. Na dodatek było mi ogromnie głupio,że tak zaniedbuje
was i bloga. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Kilka dni temu mówię sobie "A może by spróbować pisać dalej". Usiadłam i nie umiałam się oderwać
historia ponownie mnie wciągnęła i pojawiły się nowe pomysły na wątki.
Myślę, że przerwa była potrzebna :)
Mam nadzieję, że jeszcze jacyś czytelnicy zostali :)

 No to do następnego rozdziału, który powinien pojawić się w przyszły weekend :))
Trzymajcie się;*

piątek, 26 lipca 2013

4. Pstryknij palcami i znikniesz.


  - Przepraszam za spóźnieni.- powiedziała wysoka brunetka przeczesując swoją grzywkę. Ruszyła w kierunku miejsca wskazanego przez nauczyciela, a następnie posłała Julii nieśmiałe spojrzenie.
   Dziewczyna mogła przyjrzeć się swojej nowej koleżance z bliska. Miała mocne rysy twarz i zielone kocie oczy. Była bardzo szczupła. Przypominała postać z brazylijskich seriali, które uwielbiała jej babcia. Była pewna, że gdzieś wcześniej widziała już jej twarz. Nie potrafiła skupić się na lekcji ciągle przeszukując  zakątki w swojej pamięci. Spojrzała po raz drugi na nową koleżankę i już wiedziała. W wiadomościach o domku przewinęła się jej twarz. Była siostrą zaginionej dziewczyny, która wypowiadała się na temat tragedii.
   - Proszę, pomóżcie mi odnaleść moją siostrę. Czuję jakbym straciła część mnie- przywróciła obraz brunetki szlochającej prosto do kariery.
    Zastanawiało ją co skłoniło dziewczyną do przepisania się do nowej szkoły. Każdy potrzebuje wsparcia w takiej sytuacji, a zmiana otoczenia może przynieść tylko kolejny stres. 
   Usłyszawszy dzwonbek sygnalizujący przerwę odeszła od ławki nie czekając na swoją sąsiadkę.
   - Mogę cię na chwilę prosić?- Zwrócił się do niej nauczyciel, gdy ona była gotowa opuścić klasę.- Mogłabyś oprowadzić nową koleżankę po szkole? Obiecałem dyrektorowi, że kogoś znajdę, a ty wydajesz mi się jak najbardziej odpowiednią osobą.
   - Pewnie.- odpowiedziała mimo iż nie miała na to ochoty. Wolała spotkać się z swoimi przyjaciółkami niż wejść w rolę przewodniczki. - Cześć, jestem Julia- podała rękę brunetce.
   - Wiktoria- odpowiedziała tym samym.
   - Julka pokarze ci naszą szkołę.- Zwrócił się do nowej uczennicy nauczyciel, a następnie zamknął salę na klucz i ruszył w kierunku pokoju nauczycielskiego. 
   - Jest całkiem w porządku- powiedziała nowa nie wiedząc od czego zacząć konwersację.
   - Poczekaj do pierwszej klasówki. Mówię ci. Koszmar. 
   Pan Buczyński nie był złym nauczyciele. Po prostu edukowanie młodego pokolenia nie było jego przeznaczeniem. Był bardzo inteligentny i bardziej przydałby się w jakimś laboratorium. Nikt nigdy nie rozumiał jego sposobu nauczania fizyki. Ich przejście do następnej klasy zależało od tego czy zostaną przyłapani na ściąganiu, czy nie.
   Ciągle intrygował ją powód przepisania dziewczyny  do nowej szkoły. Najchętniej spytałaby się jej bezpośrednio, ale wiedziała, że nie wypada. Gdy oprowadzała ją po nowej placówce widziała smutek w jej oczach. Na szczęście przez resztę uczniów została potraktowana jak zwykła nowa dziewczyna. Zapewne mało kto oglądał wydarzenia.
   
   Po powrocie z szkoły Julka nalała soku pomarańczowego do przeźroczystej szklanki i ruszyła do swojego pokoju. Był on urządzony jednocześnie w dziewczęcym i nowoczesnym stylu. Ściany były koloru białego tak jak i wszystkie meble. Na łóżku miała łososiową narzutę pod kolor włochatego dywanika. Julka uwielbiała przepych, więc na ścianach i w komodach znajdowało się wiele ozdób. Na przeciw łóżka miała zawieszone ogromne lustro, które zostało przyozdobione renesansową ramką w kolorze złotym. Wystrój był jej osobistym projektem.
   Pierwszą rzeczą którą zawsze robiła po przyjeździe do domu było logowanie się na bloga. Prowadziła stronę modową, gdzie zamieszczała swoje własne projekty. Uwielbiała szyć dlatego rodzice sprezentowali jej jedną z droższych maszyn. Dla nich był to chwilowy kaprys, zaś dla niej sens życia. Marzyła by w przyszłości projektować ubrania i pisać dla magazynów modowych.
    Rodzice nie podzielali tego pomysłu. W ich założeniu Julka miała wyjechać na studia prawnicze. Wbijali jej to do głowy od kiedy była małym dzieckiem. W domu nie mówiło się o innym zawodzie dla córki. Gdy wspomniała o kursie projektowania spotkała się z ignorancją. Nikt nie wspierał jej pomysłu. Postanowiła działać samodzielnie i założyła stronę o której rodzice nie mieli pojęcia.
   Julka zalogowała się na skrzynkę pocztową i serce zabiło jej mocniej. Dostała wiadomość na którą czekała już od tygodnia.
    Witam,
   Piszemy do pani aby poinformować o pozytywnym rozpatrzeniu Pani prośby. Cieszymy się, że możemy zaoferować staż na okres zimowy w naszym magazynie. Zapraszamy Panią do naszego biura 1 grudnia. Do tego czasu będziemy się kontaktować z Panią telefonicznie. 
   Pozdrawiam
   Naczelna magazynu OBSSESION
   Dziewczyna miała ochotę krzyczeć z radości. Po spotkaniu z pedagogiem zawodowym postanowiła wysłać prośby o staż do paru gazet, jednak zazwyczaj ignorowano ją. Na początku września napisała do nowego magazynu, który pochodził z Francji. Było to spełnienie marzeń i szansa na wejście w dobrym stylu do świata modowego.


 Zuza weszła na do sali na ostatnią lekcję w tym tygodniu. Jeszcze tylko kilkadziesiąt minut dzieliło ją od wolności. Zmierzała już w kierunku swojej ławki kiedy nauczyciel poprosił ją do siebie.
   - Dyrektor chce abyś przyszła do jego gabinetu.
   - Coś się stało?
   - Prawdopodobnie chodzi o twojego brata.
   Brunetka podziękowała i wyszła na korytarz. Wiktor unikał ją cały tydzień. Późno wracał do domu i wcześnie wychodził do szkoły pod pretekstem przygotować do matury. Mama była coraz to bardziej dumna ze swojego synka, a Zuzce robiło się coraz bardziej niedobrze przez te wszystkie kłamstwa. Tak na prawdę nie spotkała swojego brata ani razu na korytarzu. Nie chodzili razem do klasy, ale ich szkoła nie była na tyle ogromna by nie minęli się nawet na sekundę. Weszła do sekretariatu i usiadła obok ucznia, którego miała szansę już poznać.
   - Tym razem zaatakowałaś pojazd dyrcia?
   Nawet nie spojrzała na chłopaka. Nie miała ochoty wdawać się z nim w bezsensowne dyskusje. Musiała zacząć wymyślać realną wymówkę dla swojego brata. Przeszło jej przez myśl by może tym razem zrezygnować z funkcji koła ratunkowego. On też nie grał fair w stosunku do niej. Najwyraźniej miał coś na sumieniu i nie chciał się jej do tego przyznać.
   - Nie myśl tyle bo ci mózg wyparuje.
   - O co ci chodzi? - Brunet coraz bardziej działał jej na nerwy. Nikt nie miał na nią takiego wpływu jak on.
   - Wyluzuj. Staram się rozpocząć miłą konwersację.
   - Czekaj bo w to uwierzę.
   Na jej szczęście chłopak został wezwany do gabinetu. Była pod wrażeniem jego bezczelności. Nie znała chłopaka o podobnym charakterze do niego. Miała ochotę chwycić za jego włosy i szarpać nimi.
   - Wejdź Zuzanno - głos dyrektora, który wyrwał ją z zamyślenia.
   - Zuzanno. - powtórzył Filip prześmiewczym tonem i wyszedł.
   - Proszę umów mnie z opiekunką tego chłopaka na przyszły poniedziałek.- Zwrócił się do sekretarki starszy mężczyzna.
   Brunetka usiadła na fotelu na przeciw Dyrektora i czekała, aż zacznie swoje przemówienie.
   - Powiedz mi jak się trzymie Wiktor. Nauczyciele bardzo martwią się o jego zaległości. Był w poniedziałek z nogą w gipsie i przepraszał mnie o swoją przyszłą nieobecność. Jesteście w klasie maturalnej i zależy nam na najlepszych wynikach dla uczniów. Powiedz mi, czy radzi sobie z materiałem?
   - Noga w gipsie? Czy on oszalał?- pomyślała Zuzia. Jego oszóstwo mogło wyjść bardzo łatwo na jaw. Wystarczy, że któryś z nauczycieli spotka go na mieście i będą mieli kłopoty oboje. Kłamstwo nie jest tolerowane w ich szkole. Jedynie cieszyła się z fakty, że nie będzie musiała wymyślać kolejnej wymówki. On wykonał robotę za nią. Nie rozumiała dlaczego. Czy brat stracił do niej zaufanie?
   - Tak, wszystko w porządku. Tłumaczę mu każdą lekcję. Myślę, że na dniach powinien wrócić - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Grę aktorską miała wyćwiczoną już od lata. Wiedziała już w jaki sposób wypowiadać się by brzmieć naturalnie.
    Brunetka wyszła z gabinetu i ruszyła w kierunku klasy. Do końca lekcji zostało dziesięć minut dlatego nie śpieszyła się. Zastanawiało ją jedno. Gdzie spędza całe dnie jej brat.
  

   Do rozpoczęcia turnieju zostało jeszcze piętnaście minut. Amelia dopinała swoje złote buty, kiedy wszyscy byli już na sali. Nie potrafiła skupić się na przygotowaniach. Coraz bardziej rosło w niej poczucie winy, które spowodowane było jednym kłamstwem. Za każdym razem, gdy starała się powiedzieć prawdę przyjaciółkom, brakowało jej odwagi.
   - Melka zaraz wchodzicie.- Z zamyśleń wyrwał ją trener.
   Dopięła torbę i ruszyła w kierunku sali. Był to jej pierwszy turniej w tym sezonie. Po wakacyjnej przerwie nie mogła się doczekać, kiedy ponownie stanie na parkiecie. Dostrzegła, że najbliżsi zawodników i zagorzali fani tańca siedzieli już na trybunach.
   Amelia starała się znaleźć swojego partnera wśród uczestników. Bez niego była bezsinlna.
   - Tutaj jesteś!- Usłyszała znajomy męski głos.- mam dla nas numerek- podał tekturkę czerwonowłosej i spojrzał na nią- pięknie wyglądasz.
   Sukienkę, którą miałą na sobie uszyła Julka. Kolor idealnie podkreślał jej zielone oczy. W górną część wszyto milion cekinów i ozdobnych elementów. Dół do kostek łagodnie powiewał przy każdym ruchu. Gdy obracała się wyglądała jak falujące turkusowe morze. Siostra mówiła jej, że przypomina dużego glona, ale nie przejęła się opinią małolaty. Osobiście była zachwycona sukienką. Swoje rude włosy zakręciła wcześniej na lokówce a następnie spięła w wysoki kucyk i posypała całość brokatem. Na każdym turnieju miała mocno pomalowane oczy po kolor stroju.
   - Dzięki.- Powiedziała i dała się poprowadzić partnerowi na parkiet.
   Amelia i Kamil dobrze się dogadywali. Wewnątrz czuli, że mogli na sobie polegać, ale żaden z nich nie powiedział na głos, że się przyjaźnią. Po prostu czuli to i nie potrzebowali potwierdzenia. Tańczyli razem od samego początku. Na pierwszy zajęciach zostali do siebie przydzieleni i tak już zostało. Ich bliskość spowodowała, że ich rodzice również nawiązali znajomość. Organizowali wspólne wyjazdy na wakacje czy ogniska. Najlepsze wieczory filmowe były tylko z tym blondynem.
  - Wszystko w porządku?- spytał, gdy przyjmowali pozycję.
   Odpowiedziała twierdzącym ruchem głowy, bo nie chciała rozpraszać swojego partnera. Gdy zrobiła pierwszy krok poczuła lekki dyskomfort. Obcasy za bardzo ślizgały się po posadzce. Spojrzała dyskretnie na buty i wiedziała czego brakuje. Nie miała nałożonych gumowych fleczków. Przeklęła w myślach. Czuła jak partner kierują nią, ale musiała kontrolować każdy swój krok.
   Spodziewała się najgorszego. Przy obrocie poślizgnęła się i nogą zahaczyła o drugą. Wszystko działo się zbyt szybko by mogła nad tym zapanować. W ciagu sekundy poczuła, że wszystkie pary oczu są skierowane w jej stronę. Chciała się podnieść, ale nie potrafiła ruszyć nogą. Ból w kostce całkowicie sparaliżował jej ciało.
   - Pomogę ci wstać.- usłyszała głęboki męskki głos z góry, a następnie poczuła, że ktoś ją podnosi.
   Dopiero teraz mogła przyjrzeć się mężczyźnie. Był wysoki i ubrany w błękitną koszulę z kołnierzykiem. Jego ubranie było bardzo schludne i idealnie wyprasowane. Na twarzy miał lekki zarost, który dodawał mu męskości. Gdy Amelia spojrzała w jego błękitne oczy dostrzegła, że były pełne troski i ciepła. Wydawał się być grubo po dwudziestce.
   - Aua!- krzyknęła, gdy przesunął jej nogę.
   Nagły ból pozwolił jej na chwilę trzeźwości i dopiero teraz dostrzegła, że znajdują się w szatni. Byli całkowicie sami. Turniej trwał dalej.
   - Przepraszam- powiedział, a następnie posłał jeden ze swoich uśmiechów. Zadziałało to na dziewczynę jak chwilowe znieczulenie.- Popatrz teraz na mnie. Przekręcę ci tylko stopę. Zaufaj mi, nie będzie bolało.
   Pokiwała twierdząco głową i zrelaksowała się. Był to błąd. Poczuła okropny ból przeszywający całą nogę do tego stopnia, że na chwilę sparaliżował jej myśli. Odruchowo uderzyła pięścią w ramię mężczyzny.
   - No to wszystko gra.- zaśmiał się.
   - Miało nie boleć.
   - Kłamałem.
   Spojrzała na niebieskookiego i cicho westchnęła. Nie była na niego zła. W zasadzie potrafiła już ruszać kostką, więc była mu wdzięczna. Czuła się bardzo komfortowo w jego towarzystwie. Nigdy nie była nieśmiała, ale ten facet mieszał jej w głowie.
     - Nic poważnego.- powiedział.- Skręciłaś kostkę, ale już ją naprawiłem.
   - Dziękuję.- powiedziała, a następnie ruszyła w kierunku drzwi. Chodzenie sprawiało jej problem ponieważ nie potrafiła nadepnąć na lewą nogę. W duchu podliła się o to by mężczyzna zaoferował jej pomoc.
   - A gdzie idziesz?- Usłyszała zza pleców.
   - Do domu.
   - W takim stanie szybko chyba nie zajdziesz.
   - Mam tu rower.- odpowiedziała i dopiero z czasem uświadomiła sobie jak absurdalnie musiało to brzmieć.
   - Pozwól mi cię podwiesić.- Poczuła, że mężczyzna wyciąga bagaż z jej ręki, a następnie oferuje swoje ramie. 
   Gdy doszli do samochodu Amelia wrzuciła swoje rzeczy do bagażnika, a następnie usiadła z przodu.
   - Na jakiej ulicy mieszkasz?- Spytał odpalając samochód.
   - To tak to działa?- Czerwonowłosa spojrzała na niego podejrzliwie.
   - Jak?
   - Naprawiasz dziewczynie nogę, oferujesz podwózkę, dowiadujesz się gdzie mieszka, a następnie gnębisz ją puki ci nie ulegnie.
   - Nie jestem zboczeńcem.- Spojrzał na dziewczynę stanowczo.
   - Pozwól, że ja to ocenię.- Powiedziała i usiadła pewnie. 
   Mężczyzna był zbity z tropu. Nie wiedział czy czerwonowłosa żartuje czy mówi serio. Nie rozumiał obecnej młodzieży. W jego czasach ludzie byli zupełnie inny. Kątem oka spoglądał co jakiś czas na dziewczynę. Intrygowała go.
   Amelia rozejrzała się po pojeździe. Nie dostrzegła żadnych zdjęć, ani zabawek dla dzieci. Jedyne co przykuło jej uwagę to identyfikator.
  - Maksymilian Kara.- przeczytała w myślach.
   Mężczyzna zauważył, że jego towarzyska zainteresowała się przedmiotem. 
   - Jestem lekarzem w miejskim szpitalu.- powiedział.- Na turnieju zastępowałem kolegę. Normalnie nie goszczę na takich imprezach.
   - Dobra przykrywka. Identyfikator wydaje się być prawdziwy.- Nie przestawała się z nim droczyć, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
  Podświadomie wciąż czuła lęk przed powiedzeniem prawdy przyjaciółkom. Byli coraz bliżej domu, a to była dla niej okazja by zapytać o radę.
   - Gdybyś okłamał przyjaciół- zaczęła - i mielibyście przez to małe kłopoty. Powiedziałbyś prawdę?- Zwróciła się do niego jak do kolegi nie zważając na różnicę wieku między nimi.
   - Zwierzasz się pedofilowi? Odważna jesteś.
   Tym razem to ona się zaśmiała. Starał się spojrzeć na mężczyznę z powagą. Była pewna, że jego opinia nakłoni ją do podjęcia dobrej decyzji.
   - To twoje przyjaciółki. Zrozumieją. Postaw im największy deser i wyduś to z siebie. Zobaczysz, gdy będziecie w moim wieku to będziecie się z tego jeszcze śmiać.
   - Wątpie.- pomyślała, ale wiedziała, że ma on racje. 
   - Jesteśmy.- powiedział parkując auto.- Pomóc ci wejść?
   - Nie, dziękuję bardzo.- Uśmiechnęła się życzliwie i zamknęła drzwi z pojazdu. Brakowałoby tylko by jej młodsza siostra zauważyła ją z facetem. Nie zastałaby już spokoju.
   
   Dojście do pokoju zajęło jej więcej czasu niż zwykle. Największym wyzwaniem były schody. Odetchnęła dopiero, gdy rzuciła się na łóżko. Chwyciła za telefon i wysłała smsa do swoich przyjaciółek.

   Jutro o 12 w kawiarni Odrobina Nieba

   Nie musiała czekać długo na wiadomości zwrotne potwierdzające spotkanie.


   Amelia położyła na stoliku 4 desery lodowe dla każdej z dziewczyn. Wybrały miejsce na tarasie kawiarni, gdzie sobotniego popołudnia nie było nikogo. Mogły ze spokojem delektować się pysznościami na koszt czerwonowłosej.
   - Nawet nie macie pojęcia jak ta nowa doprowadza mnie do szału.- zaczęła Julka bo nie potrafiła dłużej dusić tego w sobie.
   - Jak to? Przez ostatni tydzień byłyście nierozłączne.- spojrzała pytająco na przyjaciółkę Madzia.
   - No właśnie o to chodzi. Nie odstępuje mnie na krok.
   - Musisz wyluzować. Wydaje się całkiem w porządku. Zapisała się nawet na kółko matematyczne.
  - Postaraj się ją zrozumieć.- zaczęła Zuzia-  Jej siostra zaginęła, więc szuka pewnego oparcia. Jesteś pierwszą osoba którą poznała. Z czasem się rozkręci.
   - Mam nadzieję.
   Julka nie uważała Wiktorii za złą osobę. Bała się tego, że może namieszać w ich przyjaźni. Nie chciała z nikim dzielić dziewczyn.
   - Właściwie to z jakiej okazji to wszystko.- Madzia spojrzała pytająco na czerwonowłosą, która nie odezwała się słowem od kiedy usiadła do stolika.- Powiedz, że wygrałaś wczorajszy turniej.
   Amelia słyszała entuzjazm w słowach przyjaciółki i wiedziała, że zaraz zamienią się w pełne żalu. Nie chciała tego robić.
   - Nie- zaczęła- potknęłam się wczoraj i skręciłam kostkę.
   Dziewczyny spojrzały na nią pytająco. Nie rozumiały dlaczego czerwonowłosa mówi to z takim spokojem jakby było to zwykłe złamanie paznokcia.
   - Dlaczego nic nie mówiłaś?- Starała się zrozumieć Zuzia.
   - Bo to nie jest teraz najważniejsze.- Powiedziała i spojrzała w dół. Wiedziała, że przyjaciółki są coraz to bardziej zdezorientowane.- Nie byłam z wami szczera. - zaczęła biorąc ogromny wdech.
   - Nie rozumiem. W jakiej sprawie?- odezwała się Julka, która bała się, że usłyszy coś czego w ogóle się nie spodziewa.
   Amelia spojrzała na dziewczyny. Było im to winna. Nie mogła ukrywać tego w nieskończoność.
   - Powiedziałam wam, że z chłopakiem który organizował imprezę byłam wcześniej na obozie. Skłamałam. Poznałam go tydzień temu. Dzień przed zabawą.- Oczy miała coraz to bardziej mokre. Starała się zatrzymać łzy.- Wiem, że powinnam być z wami szczera, ale gdybym powiedziała prawdę, że to całkiem obcy chłopak w życiu nie poszłybyście tam.
   - To prawda- W głosie Madzi było słychać złość.
   To było jedyne zdanie po wyznaniu czerwonowłosej. Spodziewała się tego. Po części poczuła ulgę, że wyrzuciła to z siebie. Kochała dziewczyny i wolała nie mieć przed nimi takich sekretów. Widziała po ich twarzach, że starają przeanalizować sytuację w której się znalazły.
   - Gdzie go poznałaś?
   - W tym sklepie z płytami i literaturą.
   - No to idziemy.- powiedziała Julka i wstała
   - Gdzie?- Teraz czerwonowłosa siedziała zdezorientowana.
   - Czas się dowiedzieć co tak naprawdę się stało.
   Amelia miałą ochotę przytulić każdą z dziewczyn. Nie były na nią złe do tego stopnia by przestać z nią rozmawiać. Zapewne nadużyła zaufania, ale zrobi teraz wszystko by je odbudować. 
 

   Sklep nie znajdował się daleko od kawiarni. W drodze dziewczyny nie odzywały się do siebie. Nie przedyskutowały żądnego planu. Szły na żywioł bo tylko to im zostało. Jedyna szansa, którą miały na poznanie szczegółów z imprezy. Przez cały tydzień nikt nic już o niej nie wspominał. Sprawa ucichła, ale nie dla przyjaciółek.
   - To tutaj.- powiedziała Amelia a następnie popchnęła czerwone drzwi.
   Wnętrze sklepu było całkiem przyjemne. Pokój był podzielony na 2 części. Po lewej stronie znajdowały się płyty CD i DVD a po prawej książki. Na ścianach wisiały plakaty z autografami ludzi kultury. Prawdopodobnie była to kolekcja właściciela. W pomieszczeniu porozstawiano stoliki i fotele. Można było usiąść i spokojnie poczytać lub przesłuchać muzykę.
   -W czym mogę służyć? - Usłyszały, gdy podeszły do kasy znajdującej się na przeciwko drzwi wejściowych.
   - Chciałybyśmy rozmawiać z kierownikiem.- Zaczęła Julia.
   - Słucham?- Mężczyzna spojrzał na dziewczyny z zaciekawieniem.
   - Chciałam się tylko dowiedzieć kiedy ma zmianę Kacper. To bardzo ważne.
   - Nikt o takim imieniu tutaj nie pracuje.
   Dziewczyny oniemiały.
   - To niemożliwe. Jestem pewna, że chłopak o imieniu Kacper obsługiwał mnie tydzień temu. Wchodził na zaplecze i przyniósł mi płytę. Miał taką samą kolorową koszulę jak pan i identyfikator z imieniem. - Wtrąciła Amelia. - Musi go pan kojarzyć. Miał tunel w jednym uchu.
   - Przykro mi. W sklepie pracuję tylko Ja i moja żona. Nikogo innego nie zatrudnialiśmy.- Odpowiedział
   Dziewczyny ruszyły do wyjścia zrezygnowane.
   - Coś tu nie gra. - powiedziała w myślach Amelia. Miała nadzieję, że to tylko głupi żart.

__________________________________________________________________________________


Jak ten czas leci! Już 4 rozdział za nami :D
Tak jak obiecałam, rozdział jest dłuższy
Przepraszam za wszystkie błędy (szczególnie te przecinkowe), ale korekta zrobiona była na szybko.
Jestem ciekawa waszej opinii odnośnie tego rozdziału.
Jak myślicie, gdzie podziewa się brat Zuzki? ;>
Trzymajcie się ;*
Do następnego piątku ! :)

P.S Zapraszam do polubienia https://www.facebook.com/PrzekletaPomylka :)

piątek, 19 lipca 2013

3. Dlaczego mówisz to skoro wiesz, że zaboli?

   
   Czasami mam wpływ na bieg wydarzeń poprzez podejmowanie decyzji, zaś niekiedy jesteśmy poddani przeznaczeniu losu. To ono jej ścieżką przeżyć i zdarzeń przez którą brniemy dając nam do zrozumienia, że nie jesteśmy władcami światów. Nikt nigdy nie powiedział, że poziom trudności jest wyznaczony sprawiedliwie. Dostajemy zadania i to do nas należy czy wygramy bitwę czy też poddamy się przy pierwszym podejściu.
   W miasteczku zaczynało się już powoli ściemniać. Po kolei zapalały się latarnię oświetlające mrok. W blasku czujemy się bezpieczniej. Podświadomie działa on jak tarcza, która ma nas chronić przed złem czyhającym w ciemności.
    W głuchej ciszy było słychać jedynie skrzypienie zardzewiałych już huśtawek, które poruszały się pod wpływem wiatru. Na placu zabaw należącego do miejskiego przedszkola nie było ani jednej żywej duszy. Rodzice bali się zostawiać o tej porze dzieci bez opieki. Nigdy nie wiadomo co jakiemuś wariatowi wpadnie do głowy.
   Przedszkole miejskie nie było zbyt dobrze strzeżonym miejscem. Dzięki temu dziewczyny z łatwością znalazły miejsce spotkań tylko i wyłącznie dla siebie. Gdy wchodziły w nastoletni wiek i nastał czas buntu, udało im się uszkodzić zamek w oknie znajdującym się w bocznej części budynku na parterze. Od tego czasu nikogo nie ciągnęło do naprawy. Dziewczyny otwierały je a następnie kierowały się na pierwsze piętro do sali gdzie się poznały. Pomieszczenia wewnątrz budynku nigdy nie były zamykane na klucz. Nikt z personelu nie miał pojęcia o ich wycieczkach.  

  ♥

   Zuzka w drodze do miejsca spotkań z przyjaciółkami odwiedziła sklep spożywczy by zaopatrzyć się w jakieś przekąski. Chwyciła za ich ulubione chipsy o smaku fromage. W końcu ruszyła w stronę placówki popijając jagodowy sok.  W drodze mijała ludzi w których widziała coś dziwnego. Był to pewnego rodzaju niepokój. Nie była do końca pewna czy nie jest to wytwór jej wyobraźni. Po ostatnich zdarzeniach lekko podupadła psychicznie.
   Z zamyślenia wyrwało ją szturchnięcie w prawy bark, które spowodowało ,że Zuzka upuściła swój napój pod wpływem siły. Zawartość butelki niefortunnie wylądowała na skórzanym siedzeniu motoru. Zastygła na sekundę. Nie wiedziała czy lepiej wytrzeć ściekającą ciecz, czy lepiej uciekać zanim wróci właściciel pojazdu.
   - Co tak stoisz? - usłyszała męski głos zza pleców.
   Odwróciła się powoli i jej oczom ukazała się wysoki chłopak, mniej więcej w jej wieku. Miał ubrane czarne spodnie, luźną białą bokserkę. Najbardziej charakterystyczna była czarna skórzana kurtka zarzucona na jego ramionach. Na jego twarz opadały kosmyki brązowych włosów sięgających długością do podbródka. Zapewne był właścicielem motoru i nie wyglądał na zbyt zadowolonego zajściem sprzed minuty.
   - To był przypadek. Ktoś mnie szturchnął.- starała wytłumaczyć.
   - Daj spokój.- powiedział, gdy zobaczył, że dziewczyna wyciągnęła z kieszeni białą husteczkę z zamiarem pomocy przy czyszczeniu.- Jeszcze brakuje, abyś porysowała mogą Megan.
   - Megan?
   - Co, nie podoba ci się?
  - Całkiem w porządku, jak na imię dla motoru.- powiedziała nieodrywająca wzroku od chłopaka.  Wiedziała, że nie pozwoli pomóc, a przyglądanie się jak czyści pojazd było dość krępujące.- Jeszcze raz przepraszam.
   Odchodząc czuła się dziwnie. Nie dlatego, że pobrudziła czyjąś własność, a dlatego że potraktowano ją jak śmiecia. Mimo tego nie potrafiła odrzucić myśli o nim. Wydawał jej się taki znajomy.

  ♥

   - Co tak długo?- usłyszała, gdy weszła do sali.
   Trzy dziewczyny siedziały na dywanie we wzorki z postaciami z kreskówek. Gdy wchodziło się do tego pomieszczenia odczuwało się duchowe odejmowanie wieku. Powracało wewnętrzne dziecko. Proste szczęście.
   - Skoczyłam po coś do przegryzienia.- mówiąc rzuciła chipsy w kierunku przyjaciółek.
   - Jak w takim momencie możesz myśleć o jedzeniu?- Amelia powoli traciła cierpliwość.
   - Przerażacie mnie. Macie miny jakby ktoś umarł.- powiedziała i dosiadła się do dziewczyn. 
   Zuzka chwyciła za gazetę leżącą w środku koła. Przeczytała nagłówek i oniemiała.
   - To muszą być żarty.- Powiedziała spoglądając na dziewczyny.
   - Czytaj dalej.
    Artykuł zatytułowany był " Ognista Impreza. Jedna ofiara śmiertelna." Zaraz pod nagłówkiem widniało zdjęcie domku. Był to ten sam domek w którym były poprzedniego wieczoru. Ten sam w którym odbywała się impreza. Ten sam a jednak trochę inny. Drewno osiadło popiołem a fundamenty były gotowe się zawalić. Z artykułu wynikało, że zginęła jedna osoba. Był to strażak, który ruszył do domku w poszukiwaniu członków imprezy, którym nie udało się uciec. Prawdopodobnie został przygnieciony przez drewno i nie udało mu się wyjść. 
   Zuza zamilkła. Czuła, że to jej wina. To ona bawiła się ogniem. Sumienie podpowiadało jej, że to ona przyczyniła się do jego śmierci. Czy będzie w stanie żyć z takim poczuciem winy?
   - Co ja zrobiłam?- Powiedziała ze łzami w oczach.
   Dziewczyny spojrzały na nią pytająco i dopiero z czasem przypomniały sobie o ostatni wspomnieniu przyjaciółki.
   - Nie gadaj tak nawet!- Zaczęła Amelia.- Dam sobie uciąć dwie moje ręce, że to nie twoja wina. Jakiś piany dureń podpalił domek.
   - Melka ma racje. Przecież nie miałaś przy sobie zapalniczki, gdy straciłaś przytomność.- Starała się pocieszyć Julka.
   - A co jeśli nie zgasiłam kartki do końca? Co jeśli zapalniczka odpaliła się pod wpływem zderzenia z gałęziami?
  - Przecież to niemożliwe. Zauważyłabyś rozprzestrzeniający się ognień.
   Z sekundy na sekundy miała coraz większy mętlik w głowie. Absurdalne opcje wydawały jej się tak realne. W tym momencie wszystko było możliwe. Wszystko wskazywało, że jest winna.
   Miała jednak coś wspaniałego. Wsparcie przyjaciółek, które wyrwały jej gazetę z rąk i z całych sił przytuliły do siebie. Za wszelką cenę starały się ją uspokoić. Jakkolwiek źle to wyglądało nie pozwoliły by obwiniała siebie. Polały się łzy. Łzy bezradności.
   - Spójrz na to.- Powiedziała Amelia wskazując na fotografię.
   Zdjęcie przedstawiało młodą dziewczynę. Wyglądała dość poważnie i prawdopodobnie była studentką. Jej orzechowe długie włosy opadały na białą bluzkę z kołnierzykiem. Ostatni raz widziana na imprezie.
   - Rozmawiałam z nią.
   - Jak każda z nas.- Powiedziała Julka.
   - Pamiętam dokładnie jak żartowałam, że jest identyczna do Julki.- Wskazała czerwonowłosa palcem na przyjaciółkę.
   - Nie prawda!- Z oburzenie chwyciła za gazetę.
  - A właśnie, że prawda.- przejęła kawałek makulatury Madzia.- Macie identyczne oczy, usta i kości policzkowe.
   Magazyn wędrowała między delikatnymi, dziewczęcymi rączkami. Każda przypatrywała się raz dziewczynie, raz fotografii.
   - No dobra, może odrobinkę.- Stwierdziła Julka- Myślicie, że ta dziewczyna ma coś wspólnego z tym, że znalazłyśmy się w tym motelu?
   - Możliwe. Zapewne dowiemy się wkrótce.- W głosie Madzi było słychać zmartwienie.
   Każda bała się dnia następnego bo nie wiedziała czego ma się spodziewać. Czy któregoś dnia policja zapuka do ich drzwi? Jakie głupie rzeczy robiły gdy było pod wpływem substancji? Czy ktoś ma na to dowody? Były pewne, że już niedługo znajdą odpowiedzi na te pytania. 
   - Patrzcie na to!- Julka podała kluczyk swoim przyjaciółkom.- Znalazłam go w bucie.
   - Był tam cały czas?
   - Prawdopodobnie. Najdziwniejsze jest to, że nie poczułam jego obecności.
   - Pokarz mi go.- Madzia chwyciła za przedmiot i zaczęła przyglądać się mu badawczo.- Mogę go wziąć?
   - Pewnie. 
   - Bawisz się teraz w Sherlocka?- starała się zażartować Amelia wiedząc, że nie jest to prawdopodobnie odpowiedni moment.- I co teraz?- zapytała z bardziej poważnym tonem.
   - Nic. Poczekamy. Najważniejsze by nikt nie dowiedział się, że byłyśmy na tej imprezie. Rodzice myślą, że nocowałyśmy u Julki i niech tak zostanie. - Zasugerowała Madzia chowając kluczyk do kieszeni, a następnie ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.

  ♥

   Zuzka leżała w łóżku starając się zebrać wszystkie myśli. Poczucie winy rosło w niej z sekundy na sekundę. Widziała oczami wyobraźni moment gdy wszystko się zapalało. Zwykła zapalniczka, a tak potrafi namieszać człowiekowi w głowie.
   Odruchowo zakryła się cała kołdrą, gdy zadzwonił jej budzik. Po chwili wyłączyła go i poddała się porannej rutynie. Zrobiła to szybciej niż zwykle. Miała nadzieję, że uda jej się przycisnąć trochę brata w drodze do szkoły.
   - Gdzie jest Wiktor?- powiedziała siadając do stoły przy którym zastał jedynie mamę
   - Wyszedł wcześniej.
   - Wcześniej?
   Jej brat nigdy nie przepadał za szkoła dlatego było to dla niej dziwne. Często spóźniał się lub czasem nawet nie przychodził na lekcje. Jej zadaniem było wymyślanie wymówek nauczycielom, gdy łapali ją na korytarzu i wypytywali o przyczynę nieobecności chłopaka. Nie mogła powiedzieć, że poszedł na wagary. Nie wydałaby brata. Obecna sytuacja byłą dość podejrzana. Wczesne wychodzenie nie było w jego stylu. Coś musiało być na rzeczy.



   - Wiesz już coś o tym kluczu?- spytała Julka, kiedy wszystkie stały przy szkolnych szafkach.
   - Jestem w trakcie.- powiedziała wyciągając spod czerwonej koszulki z kołnierzykiem kluczyk zawieszony na srebrnym łańcuszku.
  - Oszalałaś? Po co wzięłaś go do szkoły?
  - Czekaj.- Blondynka położyła klucz na swojej ręce i wskazała na trzy cyfry.- Myślę, że ma to coś wspólnego z oznaczeniem otoczenia. Muszą być to jakieś współrzędne. Może kod pocztowy?
  - Sprawdziłaś to już?
  - Tak. Wpisałam cyfry w wyszukiwarkę. Miasto z końcówką tego kodu pocztowego znajduję się na drugim końcu kraju.
  - Czyli nie mamy nic?
  - Coś jednak mamy. Klucze służą na pewno do otwierania drzwi, widzicie.- Wskazała palcem na ząbki przedmiotu.- są strasznie wyżłobione w niektórych miejscach.
  Madzia schowała kluczyk z powrotem na jego miejsce, gdy zauważyła zbliżający się tłum uczniów.
   Dziewczyny chodziły to miejskiego liceum. Była to jedyna placówka w ich okolicy. Szkoła była nowoczesna, ale jednocześnie można było poczuć się swojsko. Lubiły to miejsce. Znały każdy jego kąt. To był ich ostatni rok i chciały przeżyć go jak najlepiej.
   Byli uczniowie lepsi i gorsi. Nie zabrakło kujonów jak i obiboków. Były panny które uważały się za bóstwa jak i chłopacy, którzy myśleli, że wyglądają jak z okładki Playboya. Byli też szarzy zwykli ludzie, którzy poddawali się rutynie życia. 
  - Dlaczego Filip patrzy w twoim kierunku, jakby chciał cię zabić swoim wzrokiem?- czerwonowłosa wskazała na chłopaka znajdującego na końcu korytarza. Był oparty o ścianę otoczony przyjaciółmi i patrzył prosto na Zuzkę.
   - To ty go znasz?
   - Chodzi do równoległej klasy.
   Już wiedziała skąd wydawał jej się taki znajomy. Nie znała go osobiście ale prawdopodobnie mijali się codziennie na korytarzu. Widocznie wciąż czuł się urażony sytuacją sprzed kilku godzin.
   - A tylko oblałam jego motor.- powiedziała bez emocji szukając jednocześnie czegoś w szafce.
   - Oblałaś jego Megan?!- Amelia wydawała się coraz bardziej podekscytowana.
   - Kto normalny nadaje imiona pojazdom?!
   - Jesteś Wielka!
   Słysząc dzwonek ruszyły w kierunku klasy. Dziewczyny nie siedziały obok siebie. W ich szkole panowała pewna reguła. W każdy poniedziałek nauczyciele robili losowanie. Była to głupia zasada nie do zrozumienia przez kogokolwiek, ale po tych dwóch latach dało się przywyknąć. Zawsze jedna osoba siedziała sama i tego dnia wypadło na Julkę. Blondynka cieszyła się, że nie będzie musiała siedzieć z jakimś idiotą klasowym. Jednak jej euforia nie trwała zbyt długo. Do klasy weszła dziewczyna. Nowa uczennica.

_______________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że długością ani treścią nie zawiodłam was :))
No ok, jest trochę krótki.
Czas już chyba rozkręcić trochę dlatego spodziewajcie się w przyszłym tygodniu
dłuuuuuuuuuuugiego rozdziału :D

I przepraszam, że mało się wyjaśnia, ale na to potrzeba czasu :)
Zapewniam was, że się wyjaśni :)
Już coraz bardziej wchodzę w ten świat opowiadań i przyznam,
że podoba mi się to :D
DZIĘĘĘĘĘĘĘĘĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE ! 

DZIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘKUJĘ !
TO CO, DO PIĄTKU!

Trzymajcie się ;*

p.s Mogę oficjalnie nazwać siebie studentka filologii angielskiej :D

piątek, 12 lipca 2013

2. Rozpędzeni prosto w stronę słońca.



   Amelia spojrzała w poplamione lustro i zaczęła analizować swoją postać. Wciąż miała na sobie to samo ubranie co poprzedniego wieczoru, jednak coś było w niej innego. Przyjrzała się swojej twarzy. Jej oczy były pełne lęku.
   Podeszła do Zuzki, która siedziała skulona w kącie. Rudowłosa pogłaskała ją po głowie okazując swoją drugą, matczyną stronę. Zauważyła, że ubranie przyjaciółki było poplamione czarną substancją. Domyśliła się, że płakała, a te kropki to nic innego jak rozmazany tusz do rzęs połączony ze łzami. Zuzia miała specyficzną osobowość i nie szalała na imprezach. Nigdy nie piła więcej niż jedno piwo, dlatego ta sytuacja musiała być dla niej szokiem do takiego stopnia, że coś w niej pękło.
   -Co ja najlepszego zrobiłam?- Zaczęła obwiniać się w myślach czerwonowłosa. Nie spodziewała się, że z jednego kłamstwa i nadużycia zaufania zrani kogoś. A tym kimś były najbliższe jej sercu osoby. Jej siostry od śmiechu, płaczu, krzyku. Schowała twarz w dłonie i nagle uświadomiła sobie, że nie ma czasu na użalanie się nad sobą.- Naprawię to.- Powiedziała pod nosem.
   Chwyciła za ramię przyjaciółki i lekko nim potrząsnęła. Mały ruch wystarczył by brunetka się obudziła. Poniosła głowę i spojrzała na Amelie swoimi zapuchniętymi od płaczu oczami. Było w nich widać tylko pustkę.
   - Przepraszam.- Wyszeptała ruda, bo na nic więcej nie było ją stać.
   Widząc, że Zuzia powoli wraca do rzeczywistości zabrała się za budzenie dwóch pozostałych dziewczyn. Julka i Madzia nie dały się długo prosić. Po lekkim klepnięciu w nogi jednocześnie otworzyły oczy i zamknęły je z powrotem. Nagły ból głowy sparaliżował je na sekundę przy czym wydały z siebie jęk skulając się w kłębek.
   - Nie ma czasu!- Zaczęła poganiać je Amelka.- Zostało nam 5 minut na wymeldowanie!
   - Wymeldowanie?- Powiedziała Madzia podnosząc się energicznie. To słowo przywróciło jej trzeźwe myślenie.- Gdzie my jesteśmy?- starała się przeanalizować pomieszczenie w którym się znajdowały.
   - Nie mam pojęcia, ale jakiś skrzat kazał nam stąd zjeżdżać!- Powiedziała Amelia ubierając drugiego buta.
   Wszystkie dziewczyny biegały po pokoju odnajdując swoją własność, po za jedną. Zuzka wciąż siedziała w kącie z nieobecnym wyrazem twarzy i wzrokiem niewykazującym żadnej emocji. Patrzyła swoimi rozpuchniętymi oczami gdzieś w dal. Żyła w swoim świecie. Bezpieczniejszym świecie.
   - Co jej jest?- Wskazała na brunetkę Madzia?
   - Nie mam pojęcia, ale nie jest dobrze.- Amelia chwyciła Zuzię pod ramię i wyprowadziła ją z pokoju. Ku zdziwieniu nie protestowała tylko dała się prowadzić z takim zaufaniem jakim obdarza dziecko matkę.
 
   - No proszę, Księżniczki wstały.- Usłyszały ,gdy wpadły zdyszane do recepcji.- I to minutę przed czasem.- Powiedział skrzat spoglądając na zegarek.
   - Ile płacimy?- Spytała Amelia z nadzieją, że nie usłyszy wygórowanej ceny. Nie była pewna czy jej pieniądze wciąć są w torebce ,a mężczyzna nie wydawał się na przyjaźnie nastawionego do ludzi. Biło od niego arogancją i chciwością.
   - Nic.- Odpowiedział z lekkim zawahaniem zastanawiając się czy nie stracił właśnie okazji na dodatkowy zarobek. 
   - Nic?- Spytała z niedowierzaniem Julka.
   - Nic. Wczoraj wasz kolega zapłacił z góry za jedną dobę hotelową.- Odpowiedział i nagle wskazał na Zuzkę- A tej co się stało? Ostatnio gdy ją widziałem była pełna energii i rzucała się na każdego.
   Dziewczyny spojżały na siebie pytająca. Żadna nie pamiętała momentu przyjazdu do motelu.Czuły się jakby teleportowały się z imprezy do starego zaniedbanego pokoju.
   - Mógłby pan opisać jego wygląd?- Spojrzała na mężczyznę Amelia swoim stanowczym wzrokiem z nadzieją, że potraktuje ją poważnie.
   - Zwykły wysoki brunet.- Swoimi lakonicznymi odpowiedziami wykazywał niechęć o kontynuowania rozmowy.
   Dziewczyny zmierzały do wyjścia z nadzieją ,że za drzwiami nie czeka na nie kolejna niespodzianka.
   - Bym zapomniał.- Zwrócił się do dziewczyn recepcjonista doganiając je i podając zgięty papierek.- Wiadomość od kolegi.
   Julka chwyciła za zgięty skrawek papieru nie otwierając go.
   - Kiedy dał go panu?- Spytała Madzia.
   - 15 minut po tym jak tu przyjechaliście. Przekazał mi to i wyszedł. Od tego momentu już nie wrócił.- Odpowiedział i ruszył w kierunku swojego stanowiska z nadzieją, że nie usłyszy serii pytań.
   
   Dziewczyny stanęły przed hotelem i dopiero teraz mogły dokładnie przyjrzeć się miejscu w którym się znajdowały. Widok nie był zbyt przyjemny. Budynek oklejono białymi listwami a dach składał się z zardzewiałych metalowych blach. Z framug okiennych schodziła już biała farba ukazując poprzedni różowy kolor. Wystarczyło lekkie trzęsienie ziemi a z budynku nic by nie zostało. Hotel otoczony był z trzech stron polami złotych słoneczników. Na parkinu stało tylko jedno auto i ku ich zdziwieniu należało do Julki. Ten sam Chevrolet którym dojechały na imprezę. Nic nie miało sensu. 

    Amelia usiadła z Zuzia w tylnej części samochodu. Mimo swojego specyficznego charakteru, czerwonowłosa miała wrodzony instynkt opiekuńczy. Nie potrafiła przejść obojętnie widząc cierpiącą osobę. Tym bardziej gdy był to dla niej ktoś bliski. Swoją postawą próbowała uspokoić wyrzuty sumienia. Przez pierwsze minuty dziewczyny siedziały milcząc. Każda próbowała zrozumieć i wytłumaczyć sobie sytuację w której się znalazły we własny sposób. Wciąć starały się odróżnić fakty od fikcji wytworzonej w ich umyśle.
   - Co pisze na karteczce?- Przerwała już niezręczną ciszę Amelia.
   Julka wyciągnęła z kieszeni papierek, otwarła go i przeczytała na głos wiadomość.
   - Mam nadzieję, że spałyście dobrze.
   - I tyle?- Oburzała się czerwonowłosa.- Ktoś nieźle z nami pogrywa.
   - A może wręcz przeciwnie?- Starała się spojrzeć z innej perspektywy Madzia- Może ktoś w ten sposób chciał nam pomóc?
   - Na pewno! Najpierw nas otumanił a następnie bezpiecznie odwiózł.- Emocje zaczęły mieć władzę na czerwonowłosą. Każde następne słowo było wypowiadane coraz głośniej, aż przerodziły się w krzyk. 
   - Dobra, koniec!- Wkroczyła między dziewczyny Julia będą świadkiem coraz do większej burzy.- Po co się kłócić? Dojdźmy do tego co tak na prawdę się stało.- I w samochodzie nastał spokój i cisza. Było słuchać cykanie koników polnych.- Każda mówi ostatnie wspomnienie z wieczoru.
   - Tańczyłam w salonie.- Zaczęła Amelia.- Powoli czułam ,że tłum coraz bardziej mnie przygniata dlatego poszłam do kuchni się czegoś napić. Od tego ciepła zaschło mi w gardle. Rozmawiałam tam z Kimś.
   - Kimś?
   - Z chłopakiem.- Kontynuowała.- Nie znałam go. Nawet nie pamiętam jak wyglądał ani o czym rozmawialiśmy. Wiem ,że spragniona sięgnęłam po kubek i później obudziłam się w tym pokoju.
   - Miałam podobnie.- Powiedziała Madzia rozpoczynając swoją historię.- Tańczyłam przy basenie i ktoś mnie do niego wepchnął. Wpadłam i zachłysnęłam się wodą. Jakaś dziewczyna pomogła mi wyjść i dała ręcznik. Dobrze orientowała się co i gdzie znajduje się w tym domku. Nie pamiętam jak wyglądała ,ani co do mnie mówiła ,ale jestem pewna ,że chciałam się pozbyć smaku chloru, więc sięgnęłam po kubek. 
   - Ja byłam przed domkiem.- Zaczęła Julka widząc brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Zuzki, której wzrok był skierowany w dół.- Chłopak pokazywał mi swoje auto. Napiłam się z swojego kubka i tyle. Zostałam brutalnie obudzona przez Amelke.- Spojrzała na przyjaciółkę stając się złagodzić napiętą atmosferę. 
    Jedno było pewne. Ktoś dosypał im tajemniczej substancji do napoju. Tylko jak to możliwe ,że żadna nie zorientowała się. Powinny dostrzec rękę dodającą czegoś do ich kubków, ale w ich głowach była tylko pustka i niedowierzanie.
   - Widziałam Wiktora.- Przerwała ciszę Zuzka. 
   - Jak to?- Dziewczyny energicznie odwróciły się w kierunku brunetki. 
   - Rozmawiałam z Kacprem, tym twoim znajomym. Nagle zapalniczka wpadła mi w krzaki, więc wychyliłam się i dostrzegłam go.
   - Jesteś pewna?- Spytała z niedowierzaniem Julka.
   - Chyba rozpoznam jeszcze swojego brata bliźniaka. 
   - Może to on nas tu przywiózł?- Rzuciła Madzia.
   - Niemożliwe. Nie ma prawa jazdy.
   - A co potem?- Spytała Amelia, chcąc znać historię przyjaciółki.
   - Nic. Napiłam się z kubka, który przyniosłam z sobą na balkon i zaraz wyplułam płyn bo wyczułam coś ostrego i niedobrego. Było nawet gorsze od tego co zaserwowałaś mi w aucie. Widocznie na mnie też zadziałało. Urwał mi się film, jednak pamiętam krótkie urywki, które w całości nie mają sensu. 
   - Co na przykład?- Wypytywała Madzia. 
   - Pamiętam, że siedziałam obok kierowcy, a w aucie było bardzo głośno. Śmiałyśmy się i krzyczałyśmy.
   - A kto prowadził?
   - Nie pamiętam, ale jestem pewna ,że było to to auto.- Mówiąc to wskazała na powieszony różaniec.- Pamiętam Go. 
   - I co teraz?- Spytała Madzia.
   - Nic, wracamy do domu.- Mówiąc to Julka odpaliła samochód i włączyła GPS'a, który wskazywał ,że znajdują się 50 minut od rodzinnego miasta.- Zapnijcie pasy.
   Cztery przyjaciółki jechały w stronę zachodzącego już słońca, które jakby pędzlem zamalowało część nieba różową farbą. Melancholijny krajobraz był przeciwny do tego co uczuwały. Ich wewnętrzne rozdarcie bardziej odzwierciedlałaby burza z piorunami na czarnym tle. W drodze żadna nie odezwała się słowem. Nie chciały powiedzieć zbyt dużo. Podświadomie wiedziały ,że to dopiero początek niespodzianek z którymi będą musiały się zmierzyć w najbliższym czasie. 

 ♥

   Dochodziła godzina dziewiętnasta. Julka weszła do swojego domu z nadzieją, że kogoś tam zastanie. Gdy zatrzasnęła drzwi usłyszała tylko głuchą ciszę. Nie było nikogo, ani jednej żywej duszy.
   - Normalne.- Pomyślała i ruszyła w stronę kuchni.
   Dom Kwiatkowskich miał nowoczesny charakter. Sporą część budynku stanowiły szyby wysokości piętra. Ściana gdzie znajdowało się wejście na taras była całkowicie oszklona. Dom wybudowano na plan kwadratu. Wchodząc przez drzwi frontowe znajdowałeś się w malutkim przedpokoju. Kierując się na prawo przechodziłeś kolejno przez kuchnie, jadalnie, salon i ponownie byłeś się w małym pokoju. W centrum znajdowały się schody, które prowadziły na piętro. W jego skład wchodziły sypialnie, pokój gościnny, łazienka i siłownia. Tyle miejsca dla jednej drobnej dziewczyny. Julka spędzała większość czasu sama. Jej rodzice często zostawali w pracy do późna.  
   Na lodówce dostrzegła zółtą karteczkę, a na niej napisane Mam nadzieję, że impreza się udała. W lodówce masz obiad, odgrzej sobie. Wrócimy późno. Kocham Mama. Uświadomiła sobie, że gdyby zaginęła minęłaby ponad doba zanim by się zorientowali ,że coś jest nie gra.
   Otwarła zamrażalnik i wyciągnęła z niego swoje ulubione bakaliowe lody. Nałożyła trochę do miski a następnie dorzuciła do nich pokrojonego banana. Zmęczona chwyciła za swój obiad i ruszyła do salonu, gdzie odruchowo włączyła telewizor. Rzuciła się na tapczan jednocześnie zdejmując swoje trampki po czym usłyszała dźwięk metalu uderzającego o kafelki. Najpierw spojrzała na swoją zakrwawioną stopę. Czuła ,że coś ją obdzierało ale była pewna ,że to z powodu nowych butów. Spojrzała pod stół i chwyciła za tajemniczy przedmiot. 
   - Skąd to się wzięło w moim bucie?- Pomyślała przyglądając się miedzianemu kluczowi. Ciężko było jednoznacznie stwierdzić co tak na prawdę otwierał. Był dość solidnie wykonany. Przyjrzała się mu dokładnie i dostrzegła trzy wygrawerowane cyfry. Oderwała się od niego dopiero, gdy usłyszała wiadomości w telewizji. Podniosła wzrok by spojrzeć na ekran i zamarła. 
   Usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a i wiedziała dobrze co to oznacza. 


   Amelia mieszkała zaraz na przeciwko przyjaciółki. W dzieciństwie wymyśliły kod kontaktowania się ze sobą za pomocą latarki włączając ją z odpowiednią częstotliwością. Do dziś używają tego gdy coś się stanie. Dom czerwonowłosej miał przytulny charakter. Miał jedno piętro, ganek na który znajdowała się biała ławka i ogródek. W oknach postawione były doniczki z kwiatami co nadawało melancholijnego charakteru całości. 
   - Jestem!- Krzyknęła, a następnie ruszyła w kierunku swojego pokoju, który znajdował się na strychu.
   Było to jedynie miejsce w którym mogła stworzyć swoją własną odosobnioną przestrzeń. Mieszkając z trójką innych dzieci trudno było znaleźć odrobinę prywatności. Dwójka braci miała pokój razem ,a ona dzieliła swój z cztery lata młodszą siostrą. Gdy młoda zaczęła wchodzić w nastoletni wiek ich wspólnie mieszkanie przypominało piekło. Pozostawienie Dwóch dziewczyn o podobnym charakterze i temperamencie w tak małej przestrzeni nie wróżyło nic dobrego, dlatego po wielu prośbach rodzice pozwolili czerwonowłosej zająć strych pod jednym warunkiem. Miała sama go oporządzić. Zadzwoniła po Madzie, Julkę, Zuzę i w 4 godziny uporały się z wszystkim. Malowanie ścian na pomarańczowy kolor było najlepszą rozrywką. Żadna koszulka nie wyszła z tego cało, ale zachowały je na pamiątkę wspólnej pracy. Jedynym minusem był brak drzwi. Schody prowadziły prosto do pokoju. Czasami brakowało jej możliwości trzaśnięcia, dlatego by nie odbierać sobie tej przyjemności, po drodze trzaskała drzwiami z pokoju siostry. Tylko po to by rozładować emocje. Stawała zawsze przed gablotą swoich pucharów i medali za turnieje taneczne. Było to coś co dawało jej satysfakcję. Pasja pozwalała wybić się jej spośród tysiąca szarych zwykłych ludzi.
   Amelia rzuciła torbę na tapczan, a następnie zdjęła z siebie przepoconą sukienkę. Gdy otwarła drzwi z szafy połowa ubrań spadła jej prosto na stopy.
   - A to menda!- Powiedziała pod nosem i pobiegła do pokoju Vanessy.
   Gdy tylko zobaczyła ją siedzącą spokojnie na tapczanie miała ochotę ją udusić. Zatrzasnęła za sobą drzwi by rodzice nie musieli słuchać ich kłótni, a ich najmniejszy brat się nie obudził. 
   - Kto ci pozwolił grzebać w mojej szafie?
  - Ja bym na twoim miejscu nie zwracała się do mnie tym tonem.- Powiedziała spokojnym głosem co jeszcze bardziej pobudziło czerwonowłosą.
   - Co ty sobie myślisz?
   - Jedno złe słowo i tego pożałujesz.
  - Ty mi grozisz? To Ty wparowałaś mi do szafy bez pytania i zostawiłaś syf. Za 5 sekund na górze. Sprzątasz mi to.- Krzyknęła z zamiarem wyjścia.
   - Ja to widzę inaczej.
   - Co?- Odwróciła się Amelia domyślając się ,że ten mały szatan coś kombinuje.
   - Wyjaśnię ci to. Nie posprzątam tego.
   - Ja nie mam siły. Idę do mamy.
   - Ja też mogę iść i powiedzieć gdzie na prawdę byłaś.
   - To idź. Myślisz, że dostanę szlaban bo byłam na zwykłej imprezie?
   - Zwykłej.- Mówiąc to Vanessa rzuciła gazetę prosto do rąk siostry.- Chyba nie taka zwykła. Rodzice raczej nie byliby wobec tego obojętni.
   Czerwonowłosa spojrzała na gazetę i zamarła. Rodzice zdecydowanie nie byliby zadowoleni.
   - Siedź cicho!- Powiedziała wychodząc z pokoju. 
   Podeszła do okna na strychu i spojrzała w kierunku domu Julki. Zobaczył to czego się spodziewała. Światło latarki migające bez przerwy co oznaczało tylko jedno.

.
   Magda weszła do windy ,która miała zabrać ją na 7 piętro. Nienawidziła nią jeździć, dlatego zawsze decydowała się na wchodzenie po schodach, jednak tego dnia nie miała już siły. Oparła się o jedną ze ścian i zamknęła oczy. W myślach błagała by cała dojechała do góry. Miała już dość niespodzianek i atrakcji. Zbyt dużo jak na jeden dzień. Odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że drzwi się otwierają.
   - Dziękuję.- Szepnęła i ruszyła w kierunku mieszkania.
   Otwarła drzwi i znalazła się w podłużnym przedpokoju. Blondynka nie mieszkała w wielkim domu, ale zamiast tego miała swoje przytulne mieszkanko, które było urządzone dość skromnie. Uwielbiała mieszkać z jej mamą i ojczymem, a że miała swój własny pokój to nie narzekała na brak prywatności. Nie zastając nikogo domyśliła się, że rodzice musieli pojechać do lekarza na kontrolę. Jeszcze trochę i Madzia miała stanąć w roli starszej siostry. Przerażało ją to, ponieważ nigdy nie miała dłuższej styczności z dziećmi. Mogła nawet stwierdzić ,że ich nie lubiła. Wiadomość o ciąży była dla niej szokiem. Wiedziała że nie powinna tak myśleć, ale czuła jakby przez ten czyn zdradziła jej biologicznego ojca. Długo zajęło jej pogodzenie się z tą informacją. Przetrwała dzięki wsparciu przyjaciółek. Amelia dała jej sporo rad. W dzień, gdy po raz pierwszy zobaczyła USG rozpłakała się. Skserowała je i ruszyła w kierunku cmentarza. Stała nad grobem ojca i mówiła do niego. Układając zdania w myślach i czasem szeptając pojedyncze słowa czuła jakby on jej słuchał. Czasami wyobrażała sobie ,że stoi siedzi na przeciwko. Czasami było to bardzo realne. Ojciec zmarł gdy miała 12 lat. Przegrał walkę z nowotworem. Gdyby miała określić jego osobę użyła by jednego słowa. Słońce. Oświetlał każdy ponury dzień i dawał nadzieję na kolejne nowe lepsze jutro. Jego osobowość powodowała, że cały czas promieniał. Mało kiedy uśmiech schodził mu z twarzy. Tak go właśnie zapamiętała. W ten dzień położyła USG na grobie i wróciła do domu.
   Podgrzała zupę, którą mama zostawiła na piecu i weszła do swojego pokoju. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła to otwarła okno z czatem z nadzieją na wiadomość od Piotrka. Najechała kursorem na okienko i przeczytała tekst. Poznała go przez internet pół roku temu. Pisali codziennie i dzwonili do siebie. Jednak nigdy nie udało im się spotkać, mimo iż mieszkali 40km od siebie. Zawsze mogła poprosić przyjaciółki by ją podwiozły, ale brakowało jej odwagi, a jemu zawsze coś niespodziewanie wyskakiwało. Mimo tego uwielbiała z nim pisać. Czasem rozśmieszał ją do tego stopnia, że z oczu leciały jej łzy szczęścia. Ta wiadomość miała dziwne zakończenie. 
   - Modlę się abyś odpisała. Proszę napisz mi, że jesteś cała i zdrowa. Powiedz ,że nie byłaś na tej imprezie.- Przeczytała na głos i otwarła link który jej przesłał.- Nie wierzę.- Szepnęła, bo zaczęło brakować jej tlenu. 

   ♥

   Zuzia jedyne na co miała ochotę to zamknąć się w swoim pokoju i uciec od całego świata. Jej życie nagle zamieniło się w koszmar. W głowię biegały jej wspomnienia i nie potrafiła odróżnić ich od fantazji. Wszystko jakby zlewało się w jedno. Pierwszą rzecz jaką uczyniła to pobiegła do swojego pokoju ,a następnie do łazienki, aby się przebrać i zmyć rozmazany makijaż. Miała nadzieję, że nikt jej nie widział. Słyszała, że rodzice i brat powoli siadają do stołu. Przepłukała twarz jeszcze raz i spięła włosy w kok. Spojrzała w lustro i nie potrafiła rozpoznać siebie w odbiciu.
   - Kim jesteś?- Szepnęła po czym odskoczyła, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
   - Kolacja!- Krzyknęła mama i wróciła do stołu.
   - Już idę!- Powiedziała i spojrzała jeszcze raz w lustro- Weź się w garść!
   Wszyscy siedzieli już przy stole i zajadali się naleśnikami z dżemem i białym serem polanymi czekoladową lub truskawkową polewą.
   - Coś niewyraźnie wyglądasz.- Usłyszała, gdy usiadła i zabrała się za nakładanie naleśników.
   - Musiałam coś chyba zjeść nieświeżego u Julki.- Odpowiedziała bez spoglądania mamię w twarz. Nienawidziła kłamać.
   - A nocka udana? Co robiłyście?
   - A nic ciekawego. Oglądałyśmy filmy i poszłyśmy spać.
   Spojrzała na brat, ale ten nie wykazywał żadnych emocji.
   - Tak aż zbyt cicho było wczoraj bez was.
   Zuzia wiedziała, że ma teraz okazję wyjaśnienia czegoś.
   - A gdzie byłeś?- Zwróciła się do brata.
   - Nocowałem u kumpla. Dopiero wrzesień, a już tyle od nas wymagają.
   Widziała że kłamał jak z nut.
   - Niech ci pokarze oparzenie.- Wskazała mama na rękę syna. 
   Gdy Wiktor podniósł rękaw, Zuzka dostrzegła plamę wielkości truskawki na jego ramieniu. Gołym okiem było widać, że to świeża rana.
   - Oblałem się jakimś kwasem.- Powiedział zakrywając rękę.
   Coś tu nie pasowało. Była pewna, że to właśnie jego widziała poprzedniego wieczoru. Tego na pewno sobie nie ubzdurała.
   - Kłamiesz.- Powiedziała, gdy rodzice odeszli od stoły by pozmywać naczynia.
   - W jakiej sprawie?
   - Nie robiłeś doświadczeń. Byłeś na imprezie.- Powiedziała obserwując jego rekcję.
   - Jakiej imprezie?- Odpowiedział. Brzmiał bardzo naturalnie.
   - Widziałam cię. 
   - Ale gdzie?
   - Błagam nie rób ze mnie głupią. Widziałam cię wczoraj na imprezie w domu w lasku. Rodziców może oszukasz tym, że uczysz się w sobotni wieczór, ale mnie nie.
    Wiktor nic nie odpowiedział, bo nie zdążył. Rodzice wrócili z deserem w postaci lodów. Żaden z nich nie chciał kontynuować tematu przy świadkach. Zuzka wzięła pierwszą łyżkę do ust kiedy usłyszała dzwonek w telefonie. Dostała wiadomość od Amelia, która lekko ją zdziwiła.
   - Co jest grane?- Pomyślała i odeszła od stołu.

________________________________________________________________________________

No to piątek i kolejny rozdział :)) Gdy zaczęłam go pisać nie potrafiłam się od tego oderwać
Tym razem jest zdecydowanie dłuższy od poprzedniego. Mam nadzieję, że się spodoba :))
ŚCISKAM I CAŁUJE za te wszystkie komentarze. 
Te wszystkie słowa na prawdę bardzo motywują. 
Bardzo chciałabym napisać i opublikować wam już całą historię :))
DZIĘKUJĘ :*
No to do następnego piątku!
Trzymajcie się :*

P.S Przepraszam za te przecinki np. "vfyhujnk ,który"! Rozdział ten czytałam 2 razy i mam nadzieję, że nie będzie tam już aż tyle niespodzianek w formie tych przecinków. Przepraszam ;)
P.S2 Zapraszam do polubienia: www.facebook.com/PrzekletaPomylka :))