- Gdzie jest moja torba?
Amelia biegała po swoim pokoju, kiedy wszyscy domownicy smaczne spali w sobotni poranek. Była już spóźniona na trening tańca, a znikająca torba nie ułatwiała jej sprawy. Ruszyła w ostatnie miejsce z nadzieją, że tam ją właśnie odnajdzie.
- Oddawaj!- Krzyknęła otwierając energiczne drzwi do pokoju Vanessy.
- Pogrzało cię? Jest weekend!- Odpowiedziała wrogo starając się przebudzić.
- Gdzie jest moja torba?
- Jaka torba?
- Na trening.- Czerwonowłosa była coraz to bardziej poddenerwowana.
- Nie wiem. Po co mi twoje głupie cekinowe kiecki jak z festiwalu w Rio?
- Obyś mówiła prawdę.
Ruda nie miała czasu na przekomarzanie z młodszą. Vanessa zawsze wyśmiewała jej sukienek, więc prawdopodobnie mówiła prawdę. Usiadła na łóżku i starała się wrócić pamięcią do momentu, gdy widziała torbę po raz ostatni. Po turnieju nie przebrała się tylko w stroju wyszła z budynku niosąc ją w ręce, a następnie...
- Jest w bagażnik!- Krzyknęła i zbiegła szybko po schodach.
Całkowicie zapomniała, że do domu odwiózł ją ten lekarz. Miała nadzieję, że z łatwością odnajdzie go w miejskim szpitalu. Prawda była taka, że mógł pracować wszędzie.
Rower wciąż znajdował się pod turniejowym budynkiem, dlatego drogę do celu była zmuszona przebyć pieszo. Na szczęście szpital znajdował się 20 minut od jej domu. Pomyślałam, że spacer z rana dobrze jej zrobi. Po ostatnich wydarzeniach potrzebowała trochę spokoju. Chwyciła do kieszeni za telefon by poinformować trenera, że spóźni się na zajęcia. Wiedziała, że będzie niezadowolony.
Czerwonowłosa ubrana w szare rurki, koszulkę z nadrukiem, sweterek i sportowe obuwie przemierzała ulicę miasteczka. Mogła delektować się sielankową atmosferą poranka. Większość jeszcze smacznie spała w swoich łóżkach. Tylko nie liczni zdecydowali się na jogging przy świetle wschodzącego słońca. Był już koniec września, a słońce wciąż darzyło ich ciepłymi promykami.
Po ledwo przespanej nocy Amelia miała mętlik w głowie. Nie potrafiła zmrużyć oka, bo męczyło ją poczucie winy. Pragnęła jak najszybciej wyjaśnić tą sytuację. Nie rozumiała tej całej sprawy z Konradem.
- Przecież nie mógł tak po prostu wyparować.- Powtarzała sobie w myślach.
Dzień wcześniej, zaraz po wyjściu z kawiarenki każda z dziewczyn ruszyła w swoją stronę. Spodziewała się, że tak się wszystko potoczy. Nie miała do nich o to żalu, jednak oddalanie się od siebie w takiej sytuacji nie było najlepszym rozwiązaniem. Nie powinny tracić do siebie zaufania.
Gdy znajdowała się już na parkingu szpitala kamień spadł jej z serca. Dostrzegła znajome auto w którym znajdowała się jej zguba. Ruszyła w kierunku szklanych drzwi, które automatycznie się otwarły. Szpital miał bardzo charakterystyczny zapach, który nie potrafiła opisać. Wnętrze było bardzo nowoczesne. Po prawej stronie znajdował się okrągły punk informacyjny. Zdecydowała się zwrócić do niego, gdyż wolała nie szukać lekarza na własną rękę. Z łatwością mogłaby się zgubić w labiryncie korytarzy i setki pokoi.
- W czym mogę pomóc?- Spytała młoda recepcjonistka. Miała bardzo ładną urodę. Była mulatką o burzy malutkich brązowych loczków. Przypominała jej brazylijską tancerkę.
- Szukam...- I nagle w głowie pojawiła się pustka. Starała się przywołać obraz plakietki, którą dostrzegła w samochodzie.- Doktora Kara.
- Tak się składa, że lekarz kończy za niedługo zmianę. Umówić panią na jutro.
- Nie trzeba, poczekam na niego tutaj.
Recepcjonistka przytaknęła głową i wskazała ręką w stronę krzeseł. Na jej twarzy było widać niezadowolenie. Zapewne myślała, że jest jedną z tych które lubią zawracać lekarzom głowę
Czerwonowłosa siedziała na plastikowym zielony krześle i obserwowała życie szpitala. Przez pierwsze 5 minut nic się nie działo. 2 recepcjonistki tylko plotkowały o koleżance, która wychodzi za mąż nie wiedząc, że ten ją zdradza. Nie chciała podsłuchiwać, ale głosy same niósły się do jej uszu w tej ciszy. Tą całą melancholijność przerwała kobieta, która z krzykiem weszła do szpitala.
- Ja mam się uspokoić? Sam się uspokój!- krzyczała po mężczyźnie, który trzymał ją pod ramię
Ledwo potrafiła się poruszać. Robiła malutkie kroczki jakby miała piłkę pomiędzy nogami. Prawdą ręką trzymała się za brzuch
- Ja rodzę! Rodzę!- Krzyczała coraz głośniej.
Mulatka podeszła do kobiety i zaprowadziła ją w kierunku sali. Druga recepcjonistka podała mężczyźnie ankietę do wypełnienia. Usiadł zaraz obok Amelki.
- Wielki dzień, co?
- Tak, to moje pierwsze. Ogromnie się stresuję.- Odpowiedział bazgrząc po skrawku papieru.
- Z każdym następny stres będzie mniejszy. Ja przeżyłam już trzy porody.
Chłopak spojrzał na Amelkę pytająco po czym zorientowała się jak mogło to zabrzmieć
- Nie moje, mam trójkę rodzeństwa.- sprostowała i zakończyła konwersację.
Minęło pół godziny, a lekarz wciąż się nie pojawił. W tym czasie dostała z milion wiadomości od trenera. Powoli traciła cierpliwość.
- Przepraszam, za ile kończy Doktor Kara?- Zaczepiła mulatkę, gdy ta przechodziła obok z papierami.
- Powinien 20 minut temu. Niech pani tu czeka.
Miała już dość czekania. Na dodatek krzesła były strasznie niewygodne. Tyłek całkowicie jej zesztywniał. Cieszyła się, że w sali powoli robi się zamieszanie, gdyż zagłuszy to burczenie w brzuchu. Przed wyjściem z domu nic nie zjadła. Planowała wpaść po coś w drodze na trening. Mogła przejść się to kawiarenki w szpitalu, ale bała się, że mienie się z Maksem.
Po 45 minutach patrzenie na zegar sprawiało, że czas płynął coraz to wolniej. Wskazówki jakby celowo zastygały w bezruchu. Amelka zaczęła kreślić stopą znaki na posadce z kafelek.
- Widzę, że z kostką już lepiej.
Usłyszała znajomy męski głos i podniosła głowę.
- Tak już wszystko w porządku.- Odpowiedziała z uśmiechem.
- Wiem, że już długo czekasz, ale muszę tylko wypisać się w recepcji. Daj mi 5 sekund.
Kiwnęła głową i zaczęła odliczać. Wiedziała, że ten trik sprawia, że ludzie działają szybciej. Tym razem celowo starała się podsłuchać rozmowę mężczyzny z mulatką. Po jej oczach widać było, że z nim flirtuje. Niby niewinny uśmieszek, a coś się za nim krył. Nie trudno jej się dziwić. Mężczyzna był na prawdę przystojny.
- Kim jest ta dziewczyna? Wytrwale tu na ciebie czeka.
Amelia poczuła wzrok mulatki na sobie.
- To bratanica.- Można było wyczuć odrobinę zawahania w jego głosie.
- Nie wiedziałam, że twój brat ma córkę.
Na to stwierdzenie wzruszył ramionami i wysłał jeden ze swoich uśmiechów
- To widzimy się na imprezie.- powiedziała zabierając kartkę, na której składał swój podpis sekundę wcześniej.
- Do zobaczenia.- Pocałował ją w policzek i ruszył w kierunku wyjścia machając Amelce by poszła za nim. Odezwała się dopiero, gdy zbliżali się do auta.
- Bratanica? serio?- spojrzała na niego pytająco.
- Czasem plotę głupoty.
- Mogłeś przedstawić mnie jako koleżankę.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
- Mogłem, ale w oczach Moniki stałabyś się kimś więcej niż koleżanką. Jak zapewne słyszałaś, uwielbia plotkować.
Amelka pokiwała tylko głową, bo jej żołądek zdążył odpowiedzieć za nią.
- Musiałaś długo czekać.- Spojrzał na nią troskliwie, gdy otwierał bagażnik.
Ostatnio to ona miała kontrolę nad rozmową, tym razem to on przejął pałeczkę.
- W takim razie zapraszam na śniadanie.- powiedział podając jej torbę.- Ja stawiam.
- Gdzieś tu musi być haczyk.
- Jaki haczyk?- odpowiedział jednocześnie otwierając drzwi do auta
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła i usiadła na miejscu pasażera obok kierowcy. Wyciągnęła z kieszeni telefon i wystukała na klawiaturze wiadomość do trenera.
Przepraszam, ale kostka nie daje mi spokoju. Do zobaczenia na następnym treningu.
♥
Julka z niecierpliwością czekała na sobotę. Dziś miała robić kolejne zdjęcia na swojego bloga. Po przebudzeniu ponownie otworzyła skrzynkę mailową by przeczytać list od redakcji. Jeszcze 2 miesiące dzieliły ją od spełnienia jednego ze swoich marzeń. Nie powiedziała jeszcze o tym nikomu. Rodzice prawdopodobnie dostaliby palpitacji serca, a przyjaciółki miały teraz zawaloną głowę. Gdyby nie ta cała sprawa z imprezą to dawno świętowałyby popijając koktajle. Ogromnie chciała się z kimś podzielić tą nowiną.
Chwyciła za ubrania, które ostatnio sama uczyła i założyła je na siebie. Spojrzała w lustro i była ogromnie zadowolona z końcowego efektu. Beżowa spódniczka z wysokim stanie w stylu skater idealnie grała z łososiową koszulą z ćwiekami, które przyszywała pół nocy. Był to jej sposób na zabicie czasu, gdyż nie potrafiła zasnąć. Do całego kompletu dołączyła beżowe czółenka na małym obcasie i bransoletki, które dostała od firmy i jej celem było zareklamowanie ich. By całości dodać uroku swoje blond włosy spięła w kok w nieładzie.
Siedziała w kuchni sama zajadając się rogalikiem z czekoladą. Mimo weekendu rodzice byli w pracy i wracali dopiero w południe. Przyzwyczaiła się do samotnych śniadań. Teraz czekała na Zuzkę, która była jej prywatnym fotografem.
~*~
- To jaki masz plan?- Spytała Zuzka cicho ziewając.
- Też nie spałaś w nocy?
- Nie potrafiłam zmrużyć oka z natłoku wszystkich myśli.
Wszystkie nie wiedziały co o tym myśleć. Bały się, że w końcu zostanie przekroczona granica.
- Już dochodzimy.- Powiedziała Julka i wskazała palcem na budynek.
- Ta rudera?
Przyjaciółka nie była pewna wyboru pleneru. Dziwiła się, że Julia wybrała stary opustoszały budynek. Był jeszcze cały, ale ledwo stał. Okna były powybijane a biała farba powoli już schodziła. W przeszłości musiała być to piękna willa, jednak czas i ludzie zrobili z nią swoje. "Artyści" nielegalnie wyżywali się na budynku pisząc bezsensowne teksty.
- Mówisz tak bo nie wiesz co się kryje za nią.- odpowiedziała z entuzjazmem.
- Myślisz, że to legalne? Tak się włamywać na czyjąś własność? A co jak budynek zawali się na nas?- Zuzka wpadała w coraz większą panikę. Nienawidziła łamać prawa i wychodzić z poza szereg. Wolałaby raczej robić zdjęcia w parku, gdzie nie spotkałoby ją coś niebezpiecznego
- Nie mów że tchórzysz?- Julka uderzyła ją po przyjacielsku w ramię- Po pierwsze to już do nikogo nie należy, po drugie nie włamujemy się tylko wchodzimy. To nie my wyważyłyśmy bramę a po trzecie nie będziemy wchodzić do budynku. Wyluzuj!- chwyciła przyjaciółkę za rękę i pociągnęła w kierunku willi.
Z bliska budynek robił wrażenie. Był ogromny. Miał z 3 piętra. Zuzka chwyciła za aparat i zrobiła mu zdjęcie. Akurat udało jej się uchwycić piękne posągi w kształcie aniołów. Na ścianach ostały się jeszcze kawałki złotej farmy. Gdyby nie te graffiti, miejsce miało by zdecydowanie większy urok.
- Już prawie jesteśmy- Powiedziała Julka, gdy przechodziły między krzakami wysokości 2 metrów.
Gdy udało im się uwolnić z labiryntu gałęzi obie dziewczyny zaniemówiły. Ich oczom ukazała się piękny ogród. Był zarośnięty, ale to dodawało mu uroku. Ścieżki były wykonane z szarego marmuru i tworzyły labirynt, który prowadził do altanki.
- Robi wrażenie, nie?- Powiedziała Julka widząc zachwyt w oczach przyjaciółki.
Altanka miała wejście z czterech stron. Nie była oszklona, ale miała delikatne barierki. Kształtem przypominała kopułę.
- Do dzieła odpowiedziała.
Zuzka zazdrościła przyjaciółce odwadze przy pozowaniu. Zawsze wolała stać po drugiej stronie obiektywu, gdyż zawsze się krępowała. Nie potrafiła przyjąć luźniej postawy. Julka wiedziała czego chce. Mówiła przyjaciółce pod jakim kątem ma być zdjęcie, co dokładnie ma się na nim znajdować. Tworzyły idealny team.
- Myślę, że mamy to!- powiedziała blondynka zeskakując z altanki.- Teraz ty!
Zuzia zamarła.
- No idź głupia! Nie krępuj się! Będę ci mówić co i jak.
Niepewnie podeszła do altanki. Słuchała rad przyjaciółki. Mimo, że zapewniała ją, że wygląda dobrze, nie wierzyła, ale dała się ponieść temu magicznemu miejscu.
- To jest przepiękne!- Krzyknęła Julka
Zuzka spojrzała na aparat. Głupio było przyznać się jej samej do tego, że zdjęcie wyglądało świetnie. Zupełnie inaczej niż wyobrażała sobie to w głowie. Stała bokiem, ramię miała lekko przyciągnięte do brody, a włosy lekko powiewały na wietrze. Cała uwaga skupiała się na pięknych zielonych oczach w których było widać coś magicznego. Idealnie komponowały się z tłem.
Nagle usłyszały że coś poruszyło się w liściach.
- Wynośmy się stąd.- Powiedziała ze strachem Zuzia.
- Gdzie jest moja torebka?- Rozglądała się wokół siebie blondynka.
- Musiałaś zgubić ją po drodze.- Odpowiedziała i pociągnęła przyjaciółkę w stronę krzaków.
Faktycznie torebka leżała obok posągu.
- Musiałaś ją tu położyć, gdy przyglądałam się Aniołowi.
- Możliwe.- Powiedziała Julka z niedowierzaniem bo nie przypominała sobie, aby gdziekolwiek kładła torebkę.
~*~
- Co ty masz w tej torebce, że tak ci brzeczy?- Spytała Zuzka, gdy wracały już do domu.
- Nic.- Odpowiedziała mimo iż czuła, że torebka jest cięższa.
- Nic.- Odpowiedziała mimo iż czuła, że torebka jest cięższa.
Otwarła ją i zobaczyła coś dziwnego.
♥
Dzień dobry kochanie
Taką wiadomością została przywitana Madzia, gdy zajrzała na skrzynkę przychodzących smsów. Piotrek pisał do niej na pobudkę każdego dnia i każdego dnia była równie szczęśliwa po przeczytaniu. Po nocnych koszmarach miło było dostać taką wiadomość.
Dzień dobry ;* Jakie plany na dzisiaj?
Odpisała i nie musiała czekać długo na odpowiedź.
Praca, praca, praca... A co porabia dzisiaj moja mała blondyneczka?
Nienawidziła gdy ją tak nazywał. Na sobotni dzień nie miała nic konkretnego w planach. Chciała tylko jednego. Pragnęła się z nim spotkać. Rozmawiali już spory kawałek czasu, ale za każdym razem wymyślał wymówki.
Nic specjalnego :) A może kiedy już nie będziesz tak zapracowany, to znajdziesz chwilę, żeby się ze mną spotkać ;*
Nie łudziła się, że otrzyma inną odpowiedź niż zwykle.
Wiesz, że jestem cały czas zajęty ;c Ale obiecuję, że pewnego dnia się spotkamy
- Obiecanki cacanki- pomyślała
Nie poznała nigdy chłopaka, który w tym stopniu by ją rozumiał. Wiedział o niej wszystko. To on pomógł jej najbardziej, gdy mama związała się z nowym mężczyzną. Nie potrafiła przyzwyczaić się do tego, że mogła pokochać kogoś innego niż tatę i to 4 lata po jego śmierci.
Tylko dlaczego nie chciał się z nią spotkać? Nie chciała w to wierzyć, ale musiał coś przed nią ukrywać. Coś co może zmieniłoby jej uczucia w do niego.
__________________________________________________________________________________
Witam Witam po ogromnie długiej przerwie!
Sama jestem w szoku, że udało mi się ten rozdział napisać i to z taką łatwością.
Ogromnie przepraszam, ale po dwóch wyjazdach dorwało mnie lenistwo i straciłam
całkowitą wenę. Nie wiedziała co i jak mam pisać. Na dodatek było mi ogromnie głupio,że tak zaniedbuje
was i bloga. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Kilka dni temu mówię sobie "A może by spróbować pisać dalej". Usiadłam i nie umiałam się oderwać
historia ponownie mnie wciągnęła i pojawiły się nowe pomysły na wątki.
Myślę, że przerwa była potrzebna :)
historia ponownie mnie wciągnęła i pojawiły się nowe pomysły na wątki.
Myślę, że przerwa była potrzebna :)
Mam nadzieję, że jeszcze jacyś czytelnicy zostali :)
No to do następnego rozdziału, który powinien pojawić się w przyszły weekend :))
Trzymajcie się;*
No to do następnego rozdziału, który powinien pojawić się w przyszły weekend :))
Trzymajcie się;*